To ty powiedz szanownej Vitce, żeby ff dokoczyła, bo dzisiaj przeczytałam i się uzależniłam
popadłam niemalże w depresję. Od zakończenia obozu (połowa lipca) byłam na koniach... okolo 10-15 razy ! nie no, super. Ostatnio nie pojechałam, bo nie miałam transportu... a już wkrótce minie rocznica początku dzierżawy Junki, do której jeździłyśmy na rowerach cały czas ! paranoja, teraz o chociażby wyciągnięciu rowera nie ma mowy
okropna pogoda.
Tak bardzo chcę się czegoś nauczyć...chcę się do tego przyłożyć. Właściwie to wypadałoby potrenować coś porządnie, i wystartować we wrześniowych zawodach
Cholera... muszę koniecznie zrobić jakieś postępy, ponieważ moje 'jeździectwo' w przyszłym roku szkolnym stoi pod dużym znakiem zapytania. Kuzynka, która napędza to wszystko, nasze mamy, i organizuje transport jest obecnie w 3 klasie lceum, a po wakacjach wyjedzie na studia. Jesień - rower, spoko. Tylko co ja mam zrobić zimą, skoro moi rodzice mają do tego lekceważący lekko stosunek, i nie będą mnie wozić, a jak ich znam to też na autobus będą skąpić
"bo po co, i tak nic ci to nie daje", "raz nie pojedziesz nic ci się nie stanie", i tym podobne hasła. Trzeba, kurde trzeba coś z tym zrobić...