A ja swoich gryzoni nigdy nie rozmnażałam, jedne są oswojone, drugie nie, i mimo to wszystkie je kocham i szanuję. Tutaj kwestia karmienia jest dość ciekawa, bo każdy karmi inaczej, i często i jedna i druga metoda jest dobra.
Pituophis, po co Kasja ma dawać myszom dany pokarm, skoro one go nie jedzą? Żeby potem miała czyste sumienie, że to dała, a fakt iż nic nie zostało zjedzone może pominąć? Z pewnością próbowała wiele różnych rodzajów pożywienia i wybrała te, które jej zwierzęta zjadają, a jednocześnie jest zdrowe.
No i to co nazywasz tresurą - to jest przyzwyczajenie do człowieka. Jedna z moich samic wskakuje na ręce, mimo iż nie mam na nich smakołyków, a koszatniczka będąc na wybiegu SAMA wchodziła mi na nogi i zasypiała. Czy to jest tresura? Natomiast moja druga myszoskoczka jest agresywna, a była wychowywana tak samo jak jej towarzyszka. Więc po prostu nie biorę jej do rąk i obserwuję. I ja tu jestem tak jakby połączeniem Ciebie i Kasji - uwielbiam patrzeć jak gryzonie cudownie jedzą, śmiesznie obkręcając w łapkach pokarm, jak zręcznie budują sobie gniazdo czy kąpią w piasku, a jednocześnie lubię głaskać co większe istoty, i im wyraźnie sprawia to przyjemność - widzę to po ich reakcjach i braku ucieczki. Myślę, że zwierzęta 'o większym rozumku' potrzebują naszego kontaktu - one czują i myślą, nie są elementem dekoracji. Kontakt z człowiekiem jest dla nich zbędny, ale w NATURZE. Natomiast gdy żyją w klatce, daleko od prawdziwego domu, i codziennie widzą istotę ludzką na oczy - tutaj po prostu dla własnej wygody przy zmianie ściółki czy karmieniu lepiej jest chyba oswoić zwierzęta, niż uciekać ręką przed zębami dzikich i nieoswojonych gryzoni, prawda? Każdy oswaja na swój sposób, ale ja wolę znać swoje zwierzęta, każde z osobna ->szczególnie te większe, które wyraźnie szukaja kontaktu z człowiekiem. Osobiście nawet potrafię Ci odróżnić każdego z moich dorosłych patyczaków i powiedzieć po której jest wylince - bo po prostu uczestniczę w ich życiu, mimo iż nie są tak towarzyskie jak pies, królik czy gryzoń. Ale jest jedno ale. Ja ich nie przeznaczam na karmę, i ich los nie jest mi obojętny - po prostu wszystkie te zwierzaki kocham, niezależnie od tego, jakiej są wielkosci i w jakim stopniu mogę złapać z nimi kontakt. I tym różni się miłośnik od, powiedzmy wprost, rozmnażacza - jeden kocha i zna wszystkie swoje zwierzęta, łącznie z ich charakterami, jeśli to możliwe, a drugi ma setki zwierząt i tak naprawdę wątpię, żebyś w tym wypadku Ty potrafił po oddzieleniu od matki sprecyzować, które maluchy są której matki - bo przecież one i tak już długo nie pozyją.
I ponawiam pytanie Charon - gady dostają żywe gryzonie?