Forum Zwierzaki

Zwierzęta => Psy, pieski, psiaki => Wątek zaczęty przez: gackoski w 2011-03-29, 16:47



Tytuł: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-03-29, 16:47
niedziela- gorączka, szybki płytki oddech, wet- zastrzyki, poniedziałek zastrzyki, dzisiaj rano zastrzyki wieczorem znów kazał przyjechać. pies ledwo oddycha, kaszle z krwią, męczy się bardzo, co mam robić?? chyba te zastrzyki mu nie pomagają. czy mam go...uspać? :(  chyba powinnam ale nie umiem podjąć tej decyzji, może jest jeszcze szansa, chociaż on już ma tyle lat...


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-03-29, 16:48
wet stwierdził zapalenie układu oddechowego z wyłączeniem płuc, czyli krtań, gardło, oskrzela. pies wczoraj jeszcze się jako tako trzymał, teraz włazi pod wannę, za zasłony, chyba szuka sobie miejsca żeby odejść...


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: Chow Baby w 2011-03-29, 18:24
Należy spróbować ratować psiaka. Jeśli to nie pomoże lepiej ulżyć mu w cierpieniu. 


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-03-30, 11:48
Co z jamniczkiem?

To szukanie odosobnienia źle mi się kojarzy... :(


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-03-31, 08:23
niestety nie udało się go uratować... wczoraj zawiozłam go na zastrzyk z antybiotykiem i dostał zapaści u weterynarza   ;(   podał mu zastrzyk,żeby się nie męczył, bo już nie oddychał, tylko serce jeszcze biło ale nie było już szans żeby go "obudzić" z powrotem. szkoda psinki. był zajebisty


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-03-31, 09:09
Bardzo Ci współczujemy... Wielu z nas wie, co przeżywasz... :tuli:


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2011-03-31, 10:21
wyrazy wspolczucia. nie sadze by cie to pocieszylo, ale jednak napisze - do diagnozy brakowalo tu zdjecia rtg. Takie objawy moga u psa dac dwie rzeczy - jedno to wlasnie zapalenie pluc - ale w bardzo zaawansowanym stadium.
Drugie - co wydaje sie bardziej prawdopodobne z racji braku wczesniejszych objawow - nowotwor pluc.

W obu przypadkach rokowanie zle.

Tak to juz niestety jest ze psy zyja krocej.


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-03-31, 11:58
to chyba było jednak zapalenie płuc. jak teraz sięgam pamięcią wstecz to kojarzę, że czasami na spacerze się zatrzymywał i nie mógł złapać oddechu, ale myślałam,że to dlatego,że tak ciągnął go przodu albo ostre powietrze. żałuję,że wtedy nie poszłam z nim do lekarza ale z kązdym "chrząknięciem" biegać do lekarza...? no cóż, wiecej już nigdy nie "pobiegnę" bo drugiej takiej katastrofy nie wytrzyma moje serce


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-03-31, 12:34
kurde... jak długo trwa ta pustka? chodzę po domu zbieram jego rzeczy... jak przechodzę obok dużego pokoju to ciągle patrzę czy siedzi na fotelu i co robi... jeszcze do mnie nie dotarło,że go nie ma, nie ma już nic, tylko zdjęcia i zabawki. coś sobie po nim zostawię, na pewno tak wszystkiego nie wywalę ;( cholera jasna.chyba i ja się z tego wszystkiego rozchoruję... czuję się jakby mi ktoś wybił dziurę w sercu...


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-03-31, 17:39
Ja jeszcze po kilku miesiącach od śmierci poprzedniego psa nie miałam odwagi spojrzeć na jego zdjęcia, bo wiedziałam, że będę ryczeć... Jego umieranie było straszne, to była dodatkowa trauma... Było mi łatwiej o tyle, że w ten sam dzień (to może robić dziwne wrażenie, wiem... ale nie miało to nic wspólnego z brakiem wrażliwości czy lekkim traktowaniem odejścia Ficzka) wzięliśmy ze schroniska następnego kundelka... Ale tak czy siak, bolało długo... Taki nasz los, kochać zwierzę, a potem żyć bez niego... :(


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-04-01, 21:13
i te pieprzone wyrzuty sumienia... może zamiast jechać do lekarza mogłam poprosić i sama dawać mu zastrzyki. a tak, zawiozłam go na pewną śmierć. o ja debil! jak mogłam nie domyślić się,że to będzie dla niego taki stres......


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: Iras w 2011-04-02, 05:31
nie wiesz czy gdyby zostal w domu tez by sie to nie stalo. Sa sytuacje kiedy medycyna jest bezsilna i niewazne co sie zrobi - zakonczenie jest jedno. Znam przypadek kota, ktory srednio raz - dwa w miesiacu trafia do lecznicy "na sygnale" - jest chory na serce. Kazde z tych zalaman moze byc ostatnie. Kot ma niecale dwa lata, walka trwa ponad pol roku i jestz  gory skazana na przegrana, bo chocby wlasciciele i lekarze wychodzili ze skory - serca przeszczepic u zwierzecia jeszcze sie nie da.

Wyrzuty sumienia sa zawsze - najczesciej bezsensowne. Niewazne co jest przyczyna smierci i co sie zrobilo - zawsze znajdzie sie cos nad czym mozna gdybac.

Kilka lat temu umarl mi pies - przyczyna smierci byl skret zoladka. Bardzo dlugo nie moglam sie p tym pozbierac. Gdybalam na wszelkie mozliwe sposoby. Przede wszystkim "gdyby sie zauwazylo" - sek w tym,z e gdy szlam spac okolo 2 w nocy wszystko bylo w porzadku. gdy siostra znalazla psa okolo 6 rano nie zyl juz od conajmniej godziny. Skretowi nie da sie zapobiec, a jedyna mozliwosc ratunku to natychmiastowa operacja - a mimo udanej operacji nie zawsze pies przezyje.

Sa rozne sytuacje. czasem ma sie swiadomosc, ze jest to kwestia czasu, innym razem nie ma nawet chwili na przygotowanie sie. Zawsze pozostaje pustka.


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-04-02, 09:39
nie wiesz czy gdyby zostal w domu tez by sie to nie stalo.
I wtedy robiłabyś sobie wyrzuty, że nie pojechałaś do weta, który może coś by zaaplikował i pies by żył... Tak właśnie jest, nigdy nie wiadomo, co by było, gdyby...


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-04-03, 16:49
posadzilam mu dzisiaj kwiatki :) i obłożyłam kamieniami nowe "posłanie". powoli godzę sie z rzeczywistoscia


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-04-04, 14:02
ciągle wszyscy pytają mnie, czy chcę mieć psa? mówię wtedy "tak, ale ja chcę mojego Gacka. Nie nowego jamnika, chcę mojego szalonego psiaka" Jak było z wami? zdecydowaliście się na nowego pieska? ja bym chyba nie mogła. tzn po głowie chodzi mi myśl, że mój Gacek nie chciałby być zastąpiony innym psem.


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: IBDG w 2011-04-04, 18:50
Jak było u mnie, już wiesz... Od razu inna sierota ze schrona, do ktorego poszliśmy nie po zwierzaka, ale ze zwierzem wyszliśmy... Ponad 300 par psich oczu, wlepionych w człowieka z nadzieją, że może razem wyjdziemy... A my mamy miejsce w domu i pustkę w sercu... Niech śmierć jednego psiaka przełoży się na szczęście innego... To też pociecha... :tuli:


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: zoolog w 2011-04-05, 18:38
Jak jest ze mną możesz przeczytać w moich wspomnieniach o Mohrze Mendogu (dział Dzikie zwierzęta, temat Mohr2 opowiada). Tak więc w tym miejscu w dużym skrócie. Z wielu względów już nigdy nie będę miał psa. Jednym z nich jest fakt, że nie jestem w stanie przeżywać po raz kolejny tej olbrzymiej traumy. Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z egoizmem z mojej strony. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że za bardzo kocham i szanuję psy.


Tytuł: Odp: 13-LETNI JAMNIK. JAK MU POMÓC? POMÓŻCIE
Wiadomość wysłana przez: gackoski w 2011-04-06, 10:38
to chyba nie jest egoizm, to jest ogromna wrażliwość. ja też nie dałabym sobie rady, teraz ledwo się trzymam a co dopiero jeszcze raz przezywać odejście pieska... i też je uwielbiam. kurcze bardzo mało było jamników w mojej okolicy a teraz, po odejściu Gacka, gdzie nie spojrzę, czarne jamniki spacerują no niech to no... mój wariat już nie pospaceruje...a tak lubił do parku...zawsze wynajdował taki ciężki kamień że jak go niósł, to prawie miał pupę w powietrzu :D