Otóż chodzi o to, że jestem wolontariuszką w gdańskim schronisku (jeżdżę z grupą). Ostatnio wybrałam sobie pieska- przecudną czarną, niedużą sunię. Wydaje mi się że nie ma jakichś ogromnych szans na adopcje, bo po pierwsze jest sunią (ludzie bardziej biorą pieski), a po drugie wcale nie rzuca się przy kratkach jak ktoś podchodzi, a raczej ucieka. Jest przekochana, zaczęłam ją wyprowadzać, kąpałam ją, czeszę... I już ją kocham. Jest kochana, już reaguje na swoje imię, przychodzi na wołanie, aportuje.. Nie chcę mieć żadnego innego psa, chcę Monę (tak ją nazwałam!).. kilka dni temu jak ją odprowadziłam do boksu to strasznie piszczała, płakała..I teraz tak robi.. Rozmawiałam z panią która tam pracuje, mówi że Mona już jest długo w schronisku. Problem w tym, że z jednej strony chciałabym żeby znalazła dom, a z drugiej strony mam ohydne egoistyczne myśli, żeby nikt jej nie brał (a fe!). A nie mogę jej mieć, bo moi rodzice się nie zgadzają Ponieważ: po pierwsze mamy kota (no i żółwia, rybki i za 3 dni chomiki), po drugie mieszkamy w bloku (chociaż moim zdaniem pieskowi ze schroniska na pewno byłoby dobrze i w bloku...), a po trzecie przypuszczam że rodzice baliby się że nie wyprowadzałabym psa na dwór (chociaż mama wyraźnie zmienia zdanie, bo wyprowadzam codziennie- no prawie, bo głupio jest mi wziąć psa sąsiadów na 15 minut, a na więcej czasem nie mam siły, no i gdybym przyszła rano przed szkołą to by mnie posiekali...)... Kocham ją! Co mam zrobić.. Jak namówić rodziców? Boję się że będzie problem z kotem...