często jeżdże na wsie i widze psie nieszczęścia, już raz pakował nam się do samochodu przesłodki szczeniak, ale niestety miał właściciela, psiak zaniedbany, wykarmiłam go za ten czas gdy byłam u ciotki, miał bardzo krzywy zgryz, właściciel to zwykła osoba, która nie ma pojęcia o tym co zwierze potrzebuje, gdy psiak coś przeskrobie to jest bity... ale ostatnio jak tam pojechałam, już tego psiaka nie widziałam...
W mojej wiejskiej rodzinie (praktycznie wszyscy mieszkają na wsi), każdy ma psa na łańcuchu, u mojej prababci 2 psy wychudzone, jeden "podhalan", wszyscy twierdzą że groźny, nikt do niego nie podchodzi, odważyłam się na to i z chęcią jadł mi z ręki i dał się wygłaskać. Kupiłam mu 3 duże miski (nigdy nie miał), nawet w upały nie dostawał wody, może to się zmieniło, gdy pouczyłam tam wujków, drugi ich pies nie miał nawet budy, był chudy i brudny. Mój tata z litości chciał wziąść tego psa do nas, ale wujkowie zaprzeczyli i powiedzieli ze mają juz dla niego nowy dom (chcieli go wydać bo nie był agresywny).
Trzeci psiak to Xencia. Suczka, która co chwilę rodzi, część szczeniaków topią, część wydają, gdy się o tym dowiedziałam nie mogłam nic z siebie wydusić, ale ciotce rozumu trochę przybyło i w tym roku sterylizuje suczke, co do czego bardzo ją przekonywałam, bo bardzo wybiedzona jest, tak samo jak i te wszystkie mioty...
Czwarty do Krecik, psiak ma 15 lat. Nie jest szczepiony nawet na wścieklizne dlatego wisi na łańcuchu. Tzn wisiał na pół metrowym łańcuchu(!) w małej, twardej budzie w wymiotach i własnych odchodach... Ostatni czasy jak tam byłam to łańcuch zmieniłam na smycz, którą się przypina i odpina od budy aby mozna było psa wyprowadzać na spacery, zamiast łańcucha z kłótką na szyi ma zwykłą miękką obroże, buda jest doszczędnie umyta i w niej jest miękkie posłanie, zamiast pojemnika po maśle ma zwykłe miski i jak przyjeżdżam zawsze dostaje odemnie przynajmniej 1kg karmy.
i psy u mojej ciotki... to może chyba najgorsza sytuacja, ich dziadek nawet w upały w kojcy bez wody i jedzenia zamykał młodego owczarka, nie pozwalał nikomu do niego podchodzić bo chciał aby był agresywny, bardzo się zdenerwowałam i bez jego wiedzy wysprzątałam mu ten kojec, bude, w budzie wyścieliłam sianem, dałam mu karme i wpuściłam do tej zagrody mojego psa aby mogly się pobawić, na dodatek gdy dziadek ten sobie pojechał do kościoła to ja wzięłam psiaka z kojca i bawiliśmy się. Ten dziadek ciągle zmienia psy... nie wiem czy on tam nadal jest, jeden z psów żyje z tyłu domu, śpi w starym aucie na śmietniku za przeproszeniem, a trzeci pies to wnuków (oni normalni... bo mają dosyć jak on się znęca nad zwierzętami) mały, pyskaty i milutki, moze nie śpi w domku, ale moze się wybiegać, dostać jedzenia i przynajmniej śpi sobie w tej stodole w ciepłym sianie.
tak więc moge powiedzieć że nikogo w rodzinie nie mam kto normalnie zajmował by się psami... z czego jest mi bardzo przykro i smutno, bo trochę głupio że odwiedze kuzynke, biore mojego psa a ona z tekstem "Kiedy ty wogóle zrozumiesz że psy to tylko głupie kudłate potwory, które trzeba trzymać na łańcuchach!" wiecie jak ja się czuję? Ale już mi to obojętne co o mnie rodzina mysli, nie dopuszcze do tego aby te zwierzaki tak bardzo cierpiały.
Przepraszam ze się tak rozpisałam...