O, ja uwielbiam te owocki. Jadam przekrojone na pół wydłubując łyżeczką absolutnie bez cukru. Owszem pryska tu i tam ale dla ich smaku mogę nawet znieść widok upapranej ściany
Moja koleżanka ma sposób, który pozwala na uniknięcie kataklizmu. Kroi ona owoc na pół, potem połówkę, płaską stroną do dołu, jeszcze na plasterki. Plasterki zjada tak jak arbuz. W zasadzie jeden plasterek jest na jeden kęs i nic nie pryska