i masz racje,nie zostawiaj tego co jest dla ciebie calym zyciem i miejscem gdzie spedzilas najwspanialsze chwile z konmi.ja nie jezdze w mojej stajni juz 7 miesiecy prawie i dalej jest mi z tym trudno,zapal do jazdy konnej zniknal,przestala mnie obchodzic jazda konna(nie konie!!).teraz przez wakacje nie jezdze i tylko wpadam tu i tam w odwiedziny i wcale mi z tym zle nie jest...poprostu iskierka zgasla
co do moich poczatkow to bylo tak,ze od zawsze chcialam jezdzic konno,moja ciocia jezdzi i zawsze ja wypytywalam o wszystko.w koncu zaczelam chodzic do nas na stadnine w miescie do p.Michalskiego,ale niestety to byla stajnia bardziej sportowa,fakt,ze jakies tam jazdy niby byly ale wiecznie byl problem z instruktorem i tak jakos nie udalo mi sie tam zalapac na jazdy.za to czesto moglam wyczyscic konie,poznawalam rozne osoby tam jezdzace i trzymajace konie.pozniej stadnine przeniesli i zaczelo sie szukanie stajni ale do jazdy.dowiedzialam sie od cioci,ze prowadzi jazdy w wilczynie lesnym,wiec pewnej pieknej niedzieli(dokladnie to 6 maja 2000 roku) pojechalam z tata do tej stadninki i sie zaczelo.pewien pan wprowadzil mnie do stajni gdzie stal tylko jeden konik:oktawia i mowi nam,ze ten konik jest maly to bedzie w sam raz dla mnie
hehe(a oktawia miala wtedy dopiero roczek
widocznie przeznaczenie
).poszlam z tatuskiem na padok gdzie wladnie odbywla sie jedna z jazd,przywitala nas p.Maria(moja byla,pierwsza instruktorka) i rozmawiala z nami.zapytala ile mam lat,powiedzialam,ze 11,5 i sie umowilismy na jazde ktora odbyla sie 13 maja 200r
) wsiadlam na Renome na lonzy,po paru jazdach lonzy sie pozbylam i zaczela sie moja nauka jazdy konnej...moj zapal byl niesamowity.no i tym oto sposobem jezdzilam w wilczynie przez 2 lata na wszystkich koniach,pozniej przez prawie 2 lata na oktawii i niestety 14 lutego 2004 roku musialam opuscic stajnie
( na szczescie dalej wpadam i odwiedzam wszystkich i zawsze jestem goraco witana przez "ekipe" stajenna
) bez wyjatkow
) a tak to jezdze w kuzniczysku...ale czy to jest juz to samo to nie wiem...raczej nie.chyba trudno porownac stadnine w ktorej spedzilam najwspanialsze chwile zycia,gdzie sie uczylam i gdzie wszystko i wszystkich(ludzi,konie) znalam doskonale do stajni w ktorej jezdze od lutego i niby jest oki,wszystkich juz znam dosc dobrze,ale jednak jest jakas bariera....