Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Syriusz w 2004-07-29, 14:57 Papużkę kozią, która miała na imię Odyseusz miałem od 28 stycznia 2003 roku. Odys na początku bał sie wszystkiego, ale w miarę upływającego czasu pod moją opieką szybko się oswoił. Jego ulubionym przysmakiem były pestki słonecznika- dla których zrobiłby prawie wszystko, lubił też proso senegalskie. Niestety 23 lipca 2004 roku Odyseusz z powodu nieznanej choroby odszedł :cry: :cry: :cry:
Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Naomi151 w 2004-07-29, 23:15 Bardzo współczuję utraty przyjaciela, niestety tak krótko żył :cry: .
Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Syriusz w 2004-08-01, 18:45 Krótko żył ale zdąrzyłem się do niego bardzo przywiązać :(
Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Aluniek w 2004-08-06, 09:41 Przykro mi :(
Ja tydzien temu kanarka stracilam :cry: Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Syriusz w 2004-08-06, 09:50 Przykro mi :( To straszne uczucie gdy odchodzi nasz mały przyjaciel :cry:
Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Aluniek w 2004-08-06, 10:45 Niestety :(
Poprzedni moj kanarek odszedl tragicznie - zaczadzil sie podczas pozaru w domu, wiec Timon byl "symbolem" uplywajacego czasu od tego zdarzenia (2001r). Tez odszedl nagle. Wszystko bylo dobrze, a niedziele 01-08 znalazlam go na dnie klatki :cry: Jestem na niego strasznie zla, bo niedawno walczylismy razem, gdy on mial zlamana noge. Wszystko sie ladnie /na ile to moglo byc mozliwe/ zagoilo, zroslo, on sie przyzwyczail do nowych warunkow, poniewaz nozka miala lekki niedowlad. I teraz odszedl :cry: Takie male stworzonko, a mozna sie do niego strasznie przyzwyczaic. Tytuł: Odyseusz za "Tęczowym Mostem" Wiadomość wysłana przez: Syriusz w 2004-08-06, 11:13 Mój Odyseusz miał prawdopodobnie nowotwór :cry: W ostatnim dniu męczył się biedaczek strasznie . Musiałem trzymać go cały czas w ręku bo miał ataki i miotał się po klatce uderzając o ścianki :cry: :cry: Jeździłem po wetererynarzach, ale żaden z nich nie potrafił mi pomóc. Bo w moim mieście jak i w okolicach nie ma weta od papug i nikt nie potrafił wytłumaczyć mi co się dzieje z moim paputkiem :( Kontaktowałem się z wetami przez net, ale wiadomo na odległość nikt nie pomoże, dopiero po jakimś czasie po, gdy było już po wszystkim :cry: dowiedzialem się że to nowotwór ehhhhhhhh...... :cry:
|