nauczyłam dzieci z mojej okolicy, że nie zabija się zwierzątek
.
W jaki sposób to zrobiłam? Proste.
Jak pada deszcz, to po deszczu, dostają wiadra i idą zbierać z mioch ścieżek ślimaki. Potem oczywiście lody, ale ślimaki wynosimy do lasu i patrzymy jak rozpełzają sobie radośnie. I nikt ich nie rozdeptał.
Po deszczu zabieram też dzieciaki na spacer - zbieramy z asfaltu małe ropuszki i ślimaki winniczki aby ich nie rozjechano - dzieci już nawet większe ropuchy biorą do ręki , a jeszce dwa lata temu patrzyły na nie z lękiem i obrzydzeniem.
Gdy myszy wpadają jesienią do domu - nauczyłam jak bezkrwawo łapać. Potem krótka obserwacja zwierzątka w słoiku ( aby dzieciaki się oswoiły ze stworzonkiem )i uroczyste odnoszenie i wypuszczenie w lesie.
Zamiast zabijać kreta łopatą ,dzieciaki pożyczają ode mnie bezkrwawe pułapki i potem mamy krecika. Jak go kilka razy poobserwowali, sami już nie pozwalaja rodzicom zabijać stworka, tylko w samochód i wywozimy gdzieś daleko (co oznacza że ja muszę wywozić). Ale wołają mnie już również do wszystkich robali, które ktoś chce rozdeptać - lepiej, abym interweniowała . I wynosimy wszystko do lasu. A jak się trafia coś nieznanego, to od razu sprawdzamy w książce, co to, jak się nazywa itd.
A kijanek w zeszłym roku z oczka wodnego nałapaliśmy straszne ilości. Sąsiad chciał oczyścić oczko i wszystko wylac na trawę. Więc dzieci dowiedziawszy się zrobiły szybką akcję - zawołały mnie i pół dnia ratowaliśmy kijanki, larwy ważek i takie tam inne żółtobrzeżki.
Dzieciaki robią tylko to, co się ich nauczy. Jak tata zabija pająki, to one też. Chyba że ktoś im pokaże że można inaczej. Co, nie chwaląc się, uczyniłam (zaczynają już pająki brać do rączek!!!) Więc nie pomstujmy na dzieci, to nie one są złe one tylko odzwierciedlają ignorancję i prymitywizm dorosłych, którzy ich tego nauczyli.
Niekiedy można dzieciom pokazać, że są inne wyjścia.
pozdrawiam