"Miłemu" właścicielowi psa już odpowiedziałam.
Chcę jednak dodać w temacie zoo (podobie jak Weronika).
Raz w życiu byłam w zoo. I nigdy już nie pójde. Wizytę odchorowałam. Koszmarny widok: ciasne klatki, smutne zwierzęta jakby z chorobą sierocą chodzące w kółko, albo bezustannie wykonujące jakiś monotonny ruch (np. kiwające łepkami). I wielki zapłakany orangutan w małej klatce...
I ludzie...
Robiący zdjęcia, oślepiający fleszem, denerwujący psa dingo (wynaleźli sobie zabawę - "gadali" z psem wyjąc, co powodowałao, że zwierzę tak rozpaczliwie płakało...).
Nigdy w życiu więcej takich widoków.
I wiecie, w którym zoo byłam?
W słynnym dzięki TV zoo państwa Gucwińskich, którzy tak pieknie potrafili mówić o kochaniu zwierząt...