To są ludzie zapatrzeni jedynie w siebię, co ich obchodzi czy ich prawnuki będą wiedziały jak wyglądały np. kruki (taki przykład apropo tamtego oszołoma co chciał strzelać do drapieżników)
Hmmm...oni myślą o przyszłości ale trochę w inny sposób - jeden pisał,że zabija wszystkie drapieżniki żeby jego wnuk mógł polować na zające - nie chodzi o to żeby zajęcy po prostu było więcej,a o to żeby więcej ich było na pokotach...
Myśliwym najtrudniej jest się przyznać do własnych błędów - w latach osiemdziesiątych zajęcy było tak dużo,że zabijano ich 100-300 na jednym polowaniu zbiorowym,a nawet płacono nimi za granica za węgiel! - sami sobie są winni,ze teraz jest z nimi tak krucho - no ale najlepiej zwalić winę na drapieżniki - ten co chce strzelać min.do kruków pisze,że im krócej lis żyje tym mniej zje,więc trzeba go zabić jak jest najmniejszy...
Potrafię zrozumieć człowieka, który nie chcąc zrezygnować z jedzenia mięsa woli samodzielnie upolować obiad, niż być klientem koszmarnej, wielkoprzemysłowej hodowli, choć one i tak będą istniały...
Tylko że polowanie już od dawna nie jest sposobem na zdobywanie pożywienia - na Alasce,tak i tego nie neguję,ale u nas jest to tzw. gospodarka łowiecka,a jeszcze inaczej hodowla zwierząt - myśliwi nazywają siebie przyrodnikami i hodowcami.
Myśliwy i tak musi wykupić mięso które upolował więc to też jest taki sklep,ale czy zmieni coś w przemysłowej hodowli zwierząt? - nic.
Podobnie wegetarianizm - oczywiście można być wegetarianinem ale korzyść jest tylko dla tej osoby która wegetarianinem jest - ma świadomość,że do tego ręki nie przykłada - ale systemu i tak nie zatrzyma...
Dlatego myślę,że tu jest potrzebny inny sposób na walkę z tym przemysłem - jaki? - tego jeszcze nie wiem...
Zrozumiałbym jeszcze polowanie dla mięsa,ale zabijanie dla samego zabicia,dla samej przyjemności ze strzału a następnie zakopanie " ścierwa " ( oni to nazywają regulacją liczebności populacji )- tego nie zrozumiem nigdy.
Coś w tym całym łowiectwie "mordowaniu jak wy to nazywacie "jest skoro przyciąga coraz większe rzesze adeptów tej sztuki.
Tylko czy na pewno to "coś" jest powodem do dumy?
Dokładnie,co może być pięknego w odbieraniu życia? - to powinien być przykry obowiązek,a nie powód do dumy i szczęścia...
Z tym przyciąganiem rzeszy nowych adeptów to już przesadził - z tego co wiem,to młodzi ludzie jakoś sie nie palą do myślistwa.
P.S:
Jeżeli chodzi o sztukę i o to " coś ",to myśliwi wkleili coś takiego:
"Żywot łowiecki ma w sobie to niezrównanie rozkoszne, że jest cały stipniowym wcieleniem w życie i ziszczanie się najczarowniejszych snów. Jawa zaś od tych snów bywa najczęściej jeszcze stokroć piękniejsza.
Od wczesnego dzieciństwa marzymy o naszym pierwszym zającu i pierwszej kuropatwie... I długo potem pamiętamy ów dzień słoneczny pogodnej jesieni, gdy z prawdziwej fuzji po raz pierwszy ubiliśmy prawdziwą zwierzynę... Z jakąż pogardą wyniosłą spoglądamy odtąd na wrony i sroki, przedmiot naszych niedawnych zapędów łowieckich!
A potem następuje ziszczanie się dalszych coraz śmielszych pragnień. Pierwsza kaczka na wieczornym zlocie na wodzie złotej i różowej - o, jakżę różowej w blasku naszej promiennej radości!
Pierwszy lis - to triumf przebiegłości młodzieńczej nad przebiegłością chytrego zwierza. Pierwszy dzik - to już zdobycie ostróg rycerskich. Pierwszy kozioł w majowy poranek na leśnej polanie z podjazdu... nie strzelony - to pierwsze zwycięstwo w nas poety-mysliwego nad młodym strzelcem.
Zwycięstwo to otwiera nam dopiero cały skarbiec łowieckiej poezji... Sny stawają się jawą coraz cudniejszą...
Pierwsze polowanie na wiosennym ciągu na słonki wieczorem - to pierwsza schadzka miłosna mysliwego z dziewiczą przyrodą... Pierwszy cietrzewi tok - to pierwsza nasza noc miłości z ukochana naturą. A pod pieśnią głuszca - po raz pierwszy posłyszaną- następuje zaślubiny na wieki wieków duszy myśliwskiej z duszą puszczy..."
Czyli,według nich,jest to piękne i romantyczne...
I jeszcze:
Gdyby nie istnieli myśliwi to kto by się zajmował zwierzyną dziką. Powstały z połączenia polskich organizacji łowieckich działających na terenie trzech byłych państw zaborczych Polski Związek Łowiecki od samego początku określił się jako organizacja realizująca ideały ochrony ojczystej przyrody i jej zwierzostanów. Przejawem tego były działania Związku mające na celu przywrócenie polskiej przyrodzie gatunków zwierząt, które na skutek prowadzonej w przeszłości rabunkowej gospodarki zniknęły z naszych biotopów.
Sukcesem zakończyły się działania mające na celu reintrodukcję żubra i łosia. Niepowodzenie przyniosły próby przywrócenia dropia.
Obecnie Polski Związek Łowiecki angażuje się w realizację dwóch poważnych zadań w dziedzinie przywracania polskiej przyrodzie rodzimych jej niegdyś gatunków zwierząt.
Reidukcje Bobra co przyniosło ogromny wzrost populacji oraz sokoła wędrownego
Reidukcje Bobra co przyniosło ogromny wzrost populacji
Hmmm...a właśnie dzisiaj czytałem o dwóch bobrach które zmarły z głodu i pragnienia w jakiejś studzience,a część myśliwych pisała że szkoda że tylko dwa bo szkodników im nie żal...
A co do przywracania gatunków Polskiej przyrodzie,to im się raczej udało przyłożyć rękę do zaniku wielu gatunków: wilk,głuszec,cietrzew ...