Witam po dłuuugiej nieobecności! Wpadłam tu bo zobaczyłam coś, co mnie oburzyło. Otóż wczoraj (tj. w niedziele) kumpela wyciągnęła mnie do cyrku. Niby wszystko spoko, dopóki...
No właśnie. Dopóki.
2 gości biegało po tym nagrzanym jak w piekle namiocie, jeden miał aparat, drugi nosił na rękach śliczne małe lwiątko. Zdjęcie ze zwierzakiem kosztowało 25 zł. Dużo? Może. Ale dla tego naćpanego zwierza chyba zbyt mało. Kociak nie miał już siły się ruszać a oczy miał wielkie jak sowa. Może ze strachu, nie wiem, ale mi to wyglądało na coś zupełnie innego.
Ale zarobek był, więc to dla nich chyba nieistotne, w końcu kolejka do lewka się nazbierała.
Potem małpki. Facet prowadził małpkę (nie wiem dokładnie jaki gatunek) wokół areny. W planie było chyba to, że miała ona robić fikołki, jednak zamiast tego stanęła i trzymała za sznurek który miała na szyi. Po gościu było widać poirytowanie, dosłownie szarpał za sobą zwierzę.
Jeszcze jedna sytuacja bardzo(!) mi się nie spodobała. Po rozłożeniu krat wokół areny wypędzili na nią 4 lwice, 2 z nich prawdopodobnie ciężarne, jedna w zaawansowanej ciąży( brzuch miała prawie do ziemi) kiedy zamiast wskoczyć na trapez, czy jak to się tam nazywa, położyła się i nie chciała wstać, facet podszedł i zaczął targać ją za ogon. A ludzie? O zgrozo, co za prymitywy- cieszyli się jak barany. Zresztą po pozostałych Kocicach też było widać wyczerpanie.
Po tym zdecydowałam, że nikt, ale to nikt nigdy więcej w życiu nie wyciągnie mnie do cyrku. Może nie w każdym tak jest, ale ja już i tak podziękuję, mam dość. Nic, tylko stracone 2 godziny życia. I chyba zostałam zwolenniczką ZOO.
Aha, to był cyrk "Warszawa", nie polecam.