Haftował "na jasno"
. Wyglądało dokładnie jak ryba. Teściowa też tak określiła "urobek", który musiała sprzątać
, bo mnie nie było w domu. Po wymiotach dorwał się do wody.
Na zakłaczenie nie wyglądało, bo jak się Krawatek zakłaczył, to miały wymiociny kształt takich wałeczków.
Ale dokładnie nie analizowałam materiału
, więc może były tam kłaki.
Tylko zastanawiające jest, dlaczego Dyziek po raz trzeci heftał właśnie po rybie:?: W odstępach iluś dni...
Surowej ryby nie będę już dawać, resztę, która została, ugotuję. Ale nie podejrzewam, żeby chciały zjeść, bo gotowanego nie lubią.
Odkąd są u mnie czasem dostawały rybę. Nigdy nic sie nie działo. Gdyby i Krawatek miał takie przejścia, stwierdziłabym, że ryba nieświeża, czt coś... A teraz, to naprawdę nie wiem