Nie było mnie a tu takie kłótnie... No dobra.
Mice wg moich rodziców (jest teraz z nimi bo ja wyjechałam po drugiego psa) nie drapie się już, a jak tak to bardzo rzadko. Łupieżu nie ma, jedynie w sytuacjach stresowych. Więc nic z domowego jedzenia widocznie jej nie uczula. Moim zdaniem po prostu musi się zaadoptować z otoczeniem, już byłam u behawiorysty i będziemy kontynuować wizyty aż psu w miare nie przejdzie stres.
Co do karmy - nie zje nic, próbowałam roayala, eukanube, hill'sa, purine. Jeszcze kupiłam kilowy worek na próbe belcando dla wybrednych psiaków bezzbożowy do zalewania również ciepłą wodą aby był sosik. Moja pierwsza psica rzuca się na tą karmę ze smakiem (no cóż, palętała się 2,5miesiąca po śmietnikach to teraz zje wszystko) więc zobaczymy jak mojej Mice zasmakuje. Karme i tak musi jeść, bo często mnie nie ma w domu, też nie mam czasu stać godzinami nad kuchenką i gotować...
Mika jest odpchlona, odrobaczona, strupy miała ewidentnie od drapania. Miała szampon dermatologiczny, musiałam ją kąpać co dwa dni, w dodatku dostaje biotynę i od weta jakieś tableteczki miała z tranem i czymś tam (nie podam teraz nazwy bo jestem daleko od domu).
Myślałam jeszcze nad samym tranem, weterynarz polecał mi coś uspokajającego dla psa, bo rzeczywiście jest ciągle podekscytowana wszystkim, więc trudno mi nawet powiedzieć kiedy wpada w stres. Wiem, że boi się schroniska (łupież jej odrazu wyszedł jak tam byłam z nią), weterynarza i obcych facetów.
Wrócę do domu w niedziele to napiszę jak wygląda, 20kg karmy stoi i nie ma kto jej zjeść