Opowiem Wam co się stało podczas obozu.
Był tam taki Krzysiek. Ma 18 lat i jest z Pruszkowa. Ciągle puszczał mi sygnały i moja przyjaciółka powiedziała, że ciągle na mnie zerka. No to ja już inaczej nastawiona, humor super i w ogóle. Po 1 czy 2 dniach ona mówi mi, że on ma dziewczynę i od razu humor zjechał do najniższego poziomu. Nic nie robiłam, bo widziałam, że jest szczęśliwy i nie chciałam mu psuć związku. Z biegem czasu się z nim bardzej kolegowałam, dobrze nam się rozmawiało i w ogóle. Drugiego dnia w Budapeszcie jak byliśmy sami, na basenie po prosił mnie żebym została jego przyjaciółką. Powiedział, że bardzo dobrze mu się ze mną rozmawia i chciałby do mnie czasami zadzwonić jakby miał jakiś problem. Zgodziłam się. Całe dwa dni w Budapeszcie ciągle mnie zaczepiał, razem wszędzie chodzilismy, żartowaliśmy i traktowałam to po przyjacielsku, bo szanowałam to, że ma dziewczyne. Po powrocie do domu gadałam na gg z jego siostrą, która też była na obozie i powiedziała mi, że Krzysiek chciał mnie zeswatać z takim Marcinem (on też był na obozie i miał 14 lat), bo podobałam się mu (czyli Krzyśkowi) i gdybym była zajęta to by go tak nie kusiło, ale nie udało mu się, bo jak dla mnie to Marcin jeszcze nie dorósł, ponieważ ciągle zabawy mu były w głowie
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że pomimo tego, że Krzysiek strasznie mi się podoba (nie tylko z wyglądu, ale głównie z charakteru) to fakt, że jestem jego przyjaciółką sprawia, że naprawdę chcę żeby był szczęśliwy i jak ostatnio miał problem w związku bardzo chciałam żeby wszystko skończyło się dobrze i nie jestem zazdrosna o tą Martynę. Dzięki temu, że on jest szczęśliwy to ja też. Moja siostra cioteczna dziwiła mi się. Na własnym przykładzie mogę Wam powiedzieć, że przyjaźń damsko-męska istnieje