Ostatnio zaczelam sie zastanawiac czy aby moje mieszkanie nie jest nawiedzone... albo mam poczatki schizy
Teraz nastapi przydlugawy opis zdarzen, moze ktos bedzie wiedzial czy to duchy, moja choroba psychiczna, czy tez jest jakies logiczne wyjasnienie
Zaczelo jakis ponad miesiac temu (nie pamietam dokladnie) w kazdym razie obudzilam sie w srodku nocy, bo mi skrzypialy drzwi od pokoju, tak sobie terkotala szyba. Zaczelam trzymac drzwi rekami i przestalo, ale trudno, zebym spala w takiej pozycji
Polozylam sie probujac nie zwaracac na to uwagi, ale ciagle mnie cos rozpraszalo, co zamykalam oczy, to czulam, ze musze otworzyc (takie glupie uczucie), a nastepnie takie sciskanie w glowie i trudnosci w oddychaniu. W koncu wkurzylam sie i poszlam spac do mamy. Zasnelam normalnie, nic mi sie nie dzialo, ale nad ranem zerwalam sie z lozka i pobieglam do siebie do pokoju i tam zasnelam (nie pamietam tego, potem sie mama pytala co sie stalo, ze tak nagle ucieklam). Drugiego dnia znowu nie moglam zasnac, sciskalo mi glowe i szczeke cos w stylu jak sie jest na duzej wysokosci i nie moglam oddychac, znowu poszlam spac do mamy. Uznalysmy, ze moze to wina tego, ze mam przy lozku szyb wodny, takie z rurami idacymi przez caly blok i moze o jakos dziala na mnie. Kolejne dni i to samo, tym bardziej, ze lozko mamy bylo zajete, wiec musialam spac u siebie, a raczej nie spalam przez 3 dni, bo ogarnial mnie paniczny strach. Kolejna rzecz - wieczorem stalam sobie przed telewizorem, mama byla przy komputerze w moim pokoju. Nagle slysze jak mnie mama woła po imieniu i czuje wyrazna obecnosc kolo mnie. To bylo tak realne, ze sie odwrocilam za siebie, a tam pusto
Mama dalej siedziala przy komputerze i nic nie mowila. nawet myslalam, ze moze jakis sasiad zza okna czy cos, ale to bylo takie wrazenie jakby ktos stal za mna i niemal mowil mi do ucha (tak jak sie czuje, ze ktos stoi Wam za plecami). Nie powiedzialam o tym nikomu,ale odmowilam spania u siebie i polozylam sie u mamy
Jak zasypialam nagle, tylko na chwile zrobilo mi sie strasznie zimno, sprawdzilam balkon, obmacalam sciany, ale byly cieple
Przez kolejne dni zaczelam pic swinstewko usypiajace, ktore nic nie dawalo poza tym, ze bylam jeszcze bardziej spiaca, ale nie moglam zasnac (jakkolwiek by to brzmialo
). Mamy znajomego lekarza, ktory stwierdzil, ze to sciskanie w glowie i klopoty z odychaniem moga byc zwiazane z cisnieniem i ze pewnie mam za niskie. Mial byc eksperyment, ze zmierza mi cisnienie jak bede sie kladla spac. tak tez zrobili, tetno mialam w porzadku, za to nie dalo sie zmierzyc cisnienia, jak to gosciu ujal "cisnienie niemierzalne" cokolwiek to znaczy, mial przy tym bardzo glupia mine i stwierdzil, ze pewnie sprzet jest zepsuty, ale mojej mamie udalo sie zmierzyc. Za 4 razem udalo sie zmierzyc moje, wyszlo podobno idealne, podrecznikowe
Pozniej mierzyli mi jeszcze jak zasypialam, ale tylko nieznacznie spadlo, wiec to nie od cisnienia. Dodatkowo przez ten czas (jesli udalo mi sie zanac) mialam koszmary w stylu ktos usiluje mnie zabic i byla to ta sama osoba jak mi sie wydaje, tylko pod roznymi postaciami (ale zawsze wyglada podobnie), a dialogi z nia byly conajmniej dziwne. Raz we snie spytalam sie kim jest i czy moze jest diablem, na co otrzymalam odpowiedz twierdzaca (nie wiem jednak czy ma to jakies znaczenie, bo to w koncu tylko sen). Wszystko sie skonczylo nagle, od jakiegos czasu nie mam juz koszmarow i klopotow z zasypianiem, wrecz przeciwnie - ciagle chce mi sie spac. W niedziele polozylam sie spac w poludnie i wstalam dopiero w poniedzialek
Ktos potrafi to wytlumaczyc? Bo ja chyba w koncu uwierze w duchy.... albo w swojego schiza