Przyznaję, że poprzednio nie czytałam linku, choć do niego zajrzałam. Nie widziałam tam nic godnego uwagi, no i ten religijny charakter strony... Ale skoro nalegasz... Mąż wyjechał, mam czas i mogę się poswięcić. Chciałeś, to masz
„Nie można poważnie traktować żadnej partii ekologicznej, jeśli zamyka ona oczy na eksterminację niezliczonej liczby dzieci w łonach ich matek”.
Jan Paweł IIBardzo szanowałam Papieża, ale z wieloma z Jego poglądów się nie zgadzałam i nie zgadzam. Myślę, że można być ekologiem z prawdziwego zdarzenia, a zarazem zwolennikiem prawa do aborcji. Dla mnie nie ma tu sprzeczności.
Potrzeba ochrony środowiska naturalnego wynika z poszanowania dzieła stworzenia, jak i ze zdrowego rozsądku.Jak najbardziej, zgadzam się, choć jestem ateistką, a ścislej biorąc panteistką i agnostyczką. Bez względu na to, komu lub czemu przypisujemy stworzenie świata, nalezy mu się (światu), poszanowanie i troska. Nie trzeba wierzyć w jakiegokolwiek Boga, by być ekologiem.
„Ekologia niesie przesłanie, ciągle musimy to podkreślać, z natury i genezy prawicoweNie wypowiadam się na temat genezy ekologii, bo nic na ten temat nie wiem, jednak przypuszczam, że dziś przynależność polityczna nie przekłada się na świadomośc ekologiczną. Nawet powiedziałabym, na podstawie własnych obserwacji, że to właśnie osoby bliższe lewicy bardziej są skłonne do zainteresowania ekologią. Podkreślam, to wyłącznie moje obserwacje, być może przypadek zrządził, że znane mi osoby o zacięciu ekologicznym są dalekie od prawicy.
Podstawą filozofii lewicowej, a szczególnie marksizmu, był zawsze postęp materialny. Według nich to nauka i technika może nas doprowadzić do Złotego Wieku.Zgadzam się, tak było.
„Społeczeństwa masowego nie da się zreformować. Należy je zastąpić”.
z deklaracji programowej Green Anarchist for Free Society6To jakaś mrzonka. Każde społeczeństwo da się zreformować, czasem jednak trzeba na to bardzo duzo czasu... Jakoś nie wyobrażam sobie tego "zastępowania"...
W latach 60. przywódcy Nowej Lewicy uznali ekologicznych utopistów za dobry materiał na janczarów światowej rewolucji. W ustach aktywistów „ekologii fundamentalistycznej” jęły pojawiać się takie terminy, jak: walka gatunków, gatunkowy szowinizm, nowa era, nowy człowiek, zielona rewolucja. „(...) celebransi Dnia Ziemi, bijący pokłony Słońcu, Ziemi i ekosystemowi stali się interesującym i przyszłościowo nośnym elementem politycznym”.Cóż, utopisci, bez względu na to, czego ich utopia dotyczy, zawsze są łakomym, łatwym do manipulacji kąskiem... Wystarczy ich tylko zręcznie podejść, wszak nie myslą racjonalnie
Głęboko chrześcijańskie i konserwatywne ideały zostały zdegradowane do roli propagandowej, bejsbolowej pałki w rękach bojówkarzy „postępu”. Naukę św. Franciszka zastąpiła pogarda dla ludzkiej aktywności, tęsknota za rewolucją, która ma zniszczyć dotychczasowy „zły” świat, a nawet marzenia o zagładzie ludzkości, w imię dobra naszej planety. Wysuwano żądania zmniejszenia liczby ludzi na Ziemi do 500 milionów (ponoć wielkości idealnej „z punktu widzenia bytów nieludzkich”), „ograniczenia nadprodukcji dzieci w Trzecim Świecie” czy nawet całkowitej eksterminacji gatunku ludzkiego (!)Tu zapewne widzisz podobieństwo do naszych forumowiczów?
Ja do rewolucji nie tęsknię, nie gardzę ludzką aktywnoscią, choć przyznaję, że myśl o zagładzie ludzkości nie spędza mi snu z powiek. Myślę, że być może natura "trzyma nas przy życiu" w jakimś sobie wiadomym celu. Może tym celem jest przeniesienie życia na inne planety? Choć raczej wątpię, bardziej skłonna jestem przypuszczać, że życie już gdzies istnieje. Ale to inny temat. Kiedy ten czy inny cel osiągniemy, możliwe, że czeka nas zagłada. A może sami ją na siebie sprowadzimy wcześniej, niż mogłoby to nastąpić, gdybyśmy inaczej traktowali siebie nawzajem i naszą planetę? Tak czy siak, naprawdę jest nas za duzo, w dodatku, że tak powiem "kiepskich gatunkowo" i nie chodzi mi tu o naszą fizyczność, a wartości, które przezentujemy. Ale czy to znaczy, że chcę biegac z kałasznikowem i dokonywac odstrzału selekcyjnego? Nie...
A jeśli śmiertelnie (nomen-omen
) poważnie przyjmujesz czyjeś wzburzone wypowiedzi o morderczych zamiarach, to jesteś niepoważnym facetem...
Albo, co bardziej prawdopodobne, koniecznie chcesz odczytać to, co Ci pasuje, nie korzystając ze zdrowego rozsądku.
Głoszono brak różnic między ludźmi a zwierzętami. „Prześladowanie zwierząt to kolejna forma rasizmu” – grzmiał prof. Peter Singer10. „Ludzki płód, w którym ludzkich uczuć jest tyle, co u ameby, doznaje o wiele większej czci i ochrony prawnej niż dorosły szympans” – ubolewał W.R. Dawson11.Różnice, oczywiście, są. Czasem na naszą korzyść, czasem na niekorzyść
Prześladowanie zwierząt to barbarzyństwo, rasizmem bym tego nie nazwała. Choć chyba domyslam się, co profesor Singer miał na mysli. To kwestia określenia, może być mniej lub bardziej fortunne, i tak najwazniejsza jest treść i przesłanie. Jeśli przesłaniem jest szacunek dla wszystkich istot, to niech się nazywa, jak chce...
Większość radykalnych „zielonych”, zgodnie z modą obowiązującą w kręgach skrajnej lewicy, chętnie mówi o swoim zaangażowaniu w działalność antyglobalistyczną. Co jednak musi uderzać postronnego obserwatora, ich działalność dostarcza argumentów zwolennikom ograniczenia suwerenności państwa na rzecz wzmocnienia władzy organizacji międzynarodowych. Jak zauważa jeden z krytyków: „Programem [konferencji] w Rio (podobnie jak w Kairze czy w Pekinie) było narzucenie światu jednolitej filozofii i wprowadzenie światowej policji do egzekwowania jej. Program „Parki dla Świata” jest pretekstem do podporządkowania całej przyrody świata jednolitemu nadzorowi (...). Tu nie chodzi o ochronę określonych wartości, ale o zasadę kontroli zewnętrznej i zasadę wymuszania na państwach posłuszeństwa – w każdej sprawie”Nie jestem antyglobalistką, wręcz przeciwnie. Co do zasady wymuszania na państwach posłuszeństwa, uważam ją za słuszną. Czasem to jedyny sposób, by nie dopuscić do katastrofalnych w skutkach decyzji.
Radykalni „ekolodzy” obarczają chrześcijaństwo (bądź „judeochrześcijaństwo”) odpowiedzialnością za dewastację planety.
Absolutnie nie! Największe chyba dewastacje środowiska nastąpiły w krajach dawnego Związku Sowieckiego. Tam właśnie myślano tak, jak to wyżej zostało napisane. Budowano ogromne fabryki, na zasadzie im większa, tym lepsza... Postępowano tak, jakby przyroda była niezniszczalna, a skutki tego są straszliwe...
Zastosowanie się przez ludzi do Bożego nakazu („Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”)17 miało być podstawową przyczyną niegdysiejszego i obecnego zagrożenia środowiska naturalnego.Powiedziałabym raczej, że słowa o panowaniu nad zwierzetami wielu odbiera jako pozwolenie na eksterminację. Niekoniecznie zagrażającą środowisku, za to odbierającą zwierzętom prawo do godnego życia i śmierci.
Stąd częsty wśród „zielonych” nawrót do wierzeń przedchrześcijańskich, rzekomo bliższych naturze, do religii Wschodu (szczególnie hinduizmu, taoizmu i różnych odmian buddyzmu), do filozofii New Age.
Faktycznie, gdybym miała potrzebę wyznawania jakiejś religii, wybrałabym buddyzm
Podejście buddystów do świata jest mi najblizsze, zresztą to chyba bardziej filozofia, niż religia.
Mistyk Fritjof Capra deklaruje: „Głęboka świadomość ekologiczna ma bezsprzecznie charakter duchowy, (...) i pozostaje w harmonii z pismami hinduistów, buddystów i taoistów (...) gdy człowiek hartuje swe korzenie w naturze i kosmosie”. W „ekologicznych” sklepach, prócz „zdrowej żywności”, można nabyć amulety, wahadełka, literaturę okultystyczną18.
To jest mi całkowicie obce. Nie mam takich ciągotek, co nie znaczy, że mi to przeszkadza. Przeciwnie, lubię ludzi o innych przekonaniach, niż moje. Dzięki różnorodności jest ciekawiej na swiecie
Współcześni „zieloni” poganie mają sobie za nic ustalenia historyków, z których wynika, że w czasach przedchrześcijańskich trwała twarda walka o byt, człowiek zmagał się z naturą w iście heroicznym boju, bezlitośnie (i często bezmyślnie) wybijał zwierzynę, trzebił puszcze, składał na ołtarzach swoich bóstw krwawe ofiary (tak ze zwierząt, jak i z ludzi). „Już wtedy gospodarka łowiecka i pasterska powodowały wypieranie zwierzyny z jej siedlisk, regres gatunku lub nawet wymarcie. Żarowe i ugorowe metody uprawy roli były przyczyną degradacji gleb i wylesienia rozległych połaci ziemi. Ludy nadmorskie trzebiły lasy w celu pozyskania surowca do budowy floty (padły ich ofiarą m.in. libańskie cedry). Tereny leśne kontynentalnej Europy i Brytanii topniały w coraz szybszym tempie. Nic innego pewnie, jak szacunek do natury cechował pogańskich łowców zwierząt dla cyrków, aren i zwierzyńców całego ówczesnego, pogańskiego świata”20.Jak najbardziej w to wierzę. Rzecz w tym, że ludzi było wtedy znacznie mniej, niż dziś, dlatego i spustoszenie było mniej odczuwalne. No i nie było przemysłu... Nie truliśmy więc, ale zabijalismy nie tylko, by przeżyć... Na pewno byli i tacy, którzy mieli coś na kształt świadomości ekologicznej, ale ogólnie niszczylismy zawsze, nie licząc się z konsekwencjami.
„Byłabym uradowana, gdyby pierwszy naukowiec został zabity przez aktywistę wyzwolenia”.
V. Smith22Ja nie byłabym, bo wyznaję zasadę, że przemocą fizyczną nie zdziała się wiele dobrego. Wręcz można zaszkodzić, doprowadzając do eskalacji wrogości. Przemoc rodzi przemoc, a przecież chodzi o zmianę świadomości "przeciwnika".
Skoro radykalni ekolodzy-animaliści zrównują wartość życia człowieka i zwierzęcia, jeżeli rzecznik organizacji Earth First! David Barbarash nie dostrzega różnicy „między przyrodzonymi prawami człowieka i przyrodzonymi prawami zwierzęcia”, jego kolega Roderick Nash zalicza zwierzęta do „wyzyskiwanych mniejszości”23, zaś w oświadczeniach radykałów co rusz używa się określeń w rodzaju: „masowe mordowanie zwierząt”, czy „zwierzęcy holocaust”(!)24, stąd logicznym krokiem wydaje się podjęcie wszelkich działań dla powstrzymania tego „morderczego procederu”.Błędny wniosek, za daleko posunięty. Zwierzęta są przez nas bezlitośnie wykorzystywane, to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Są zabijane w tak okrutny sposób, że nie można nazwać tego inaczej, jak mordowaniem czy holokaustem. Co nie znaczy, że każdy, kto to zauważa, chwyci siekierę i poleci z odsieczą... Zrobi to ten, kto nie rozumie (albo nie chce zrozumieć) tego, o czym pisałam wyżej. Że przemocą można tylko zaognić problem, a nie rozwiązać. Jeśli chcemy kogoś zmienić, musimy z nim rozmawiać, przekonywać, uczyć... Musimy dawać przykład, to najlepsza droga do zmian, choć długa i wyboista... Oczywiście, czasem potrzebny jest jakaś represja, np. wysokie kary finansowe, ale nie podpalanie, niszczenie czy zabijanie. Doskonale rozumiem, że niekiedy w człowieku wrze krew, ale to tylko emocje, do których kazdy wrażliwy człowiek ma prawo. Co nie znaczy, że artykułując w złości chęć zabicia, naprawdę ma taki zamiar
W świecie mnożą się grupy, postulujące konieczność rozpoczęcia walki zbrojnej w obronie zwierząt i środowiska naturalnego. Repertuar ich działań jest nader urozmaicony – od stosunkowo „umiarkowanego” sabotażu ekologicznego (np. uwalnianie zwierząt z ferm hodowlanych, niszczenie wyposażenia rzeźni, cyrków, obiektów myśliwskich i sportowych, sklepów mięsnych, rybnych i futrzarskich, również laboratoriów dokonujących wiwisekcji), poprzez bezpośrednie napaści na „wrogów ekologii” (m.in. oblewanie farbą, krwią i kwasem osób noszących futra, pobicia) aż po regularne działania terrorystyczne (zamachy bombowe, podpalenia, taranowanie statków wielorybniczych, próby zabójstw).Ależ oczywiście,
Ptica, my tu właśnie do tego szykujemy młodą kadrę
Chęć mordu wyziera z każdej naszej wypowiedzi... Zdemaskowałeś nas!
Wybacz, ale do reszty nawet odnosić się nie będę. Twoje zarzuty, jakoby FZ było wylęgarnią ekoterrorystów to bełkot sfrustrowanego gościa, stosującego najbardziej nonsensowne chwyty. Zauważ, że jednym ze źródeł tego opracowania jest dzieło "wybitnego" naukowca, Macieja Giertycha... Jesteś równie przekonujący, co on...