Hehehe, tak sobie wspominam beztroskie czasy liceum... ach jak wtedy było wesoło...
*** Pamiętam mojego matematyka (nie mogę o nim powiedzieć złego słowa, świetny nauczyciel, ogromna wiedza), ale przypomniało mi się, jaka u niego na lekcjach zawsze była cisza, każdy się bał podskoczyć, to był facet który potrafił pożartować kiedy trzeba i można było, ale kiedy nauka to nauka... Często na lekcjach mówił: "Zadanie 20, kto chce rozwiązać na tablicy ?"... chwila ciszy, a on dalej: "Nikt ? To rozwiążecie sobie w domu", następne: "Zad 21, kto chce ?" ...cisza... "Nikt ? To do domu" i tak potrafił zadać nam około 15 zadań zanim wybrał kogoś do tablicy. Z czasem tak nas tym wyszkolił, że pytając np.: "Zadanie 15, kto chce rozwiązać na tablicy?", po sekundzie widział las rąk w górze
. Ale takiego nauczyciela życzę każdemu, u niego nie było osoby, która nie rozumiałaby matmy, do każdego indywidualnym podejściem, ale wytłumaczył wszysko. Nauczyciel z prawdziwego zdarzenia.
*** Pamiętam również moją babkę z geografii, Jaśka była świetna
!!! Aby uniknąć pytania, trzeba było namówić paru chłopców, żeby powiedzieli jej na wejściu, że bardzo ładnie wygląda i śliczny ma kolor bluzki... W ten sposób ona potrafiła 20 minut opowiadać jak była ze swoją przyjaciółką na zakupach, z takimi szczegółami, że pół lekcji zlatywało na jej opowieści, wtedy szybko omawiała temat i z głowy
*** Tak samo nasza nauczycielka z j.niemieckiego... Żeby nie pytała, ani nie robiła kartkówki, trzeba było powiedzieć coś o jej lub kogoś z nas piesku. Wtedy zaczynała opowiadać o swoich pieskach wcześniejszych, najczęściej popłakała kilkanaście minut i kartkówki nie było... Okropny sposób, ale skuteczny
*** Również ksiądz - straszny laluś, potrafił mieć pretensje o wszystko, zamiast prowadzić lekcję, wiecznie narzekał, więc wszystkich przestało interesować jego stękanie. Któregoś dnia na religii koleżanka zaczęła sobie coś nucić pod nosem, a on z krzykiem: "Mateusz nie śpiewaj!", Mateusz mu na to, że to nie on śpiewa. Żaneta dalej nuciła, ksiądz z pretensjami do Mateusza, Mateusz znowu się wypiera i tak sytuacja powtórzyła się ze 3 razy. W końcu nasz "inteligentny" ksiądz wpisał Mateuszowi o bardzo "głębokiej treści" uwagę: "Mateusz śpiewa i kłamie na lekcji religii". Pamiętam, że każdy nauczyciel na późniejszych lekcjach śmiał się z tej "myśli" księdza, a my również upominaliśmy Mateusza, by nie "Kłamał na lekcji religii".