No dokładnie. Mam jednego konia (mojego ulubieńca,) który kiedyś chodził sport, miał przerwe 2 lata i tylko sie pastwiskował, teraz ja go jeżdże(od wrzesnia wyrabiam mu forme). Nadal jest bardzo dobrym koniem ale mam wrażenie ze albo powinnam od niego wiecej wymagac, albo wrecz przeciwnie -dac nam wiecej czasu i jezdzic na prawde luźno. wiem ze bez wyrobienia odpowiednich miesni i sumiennej codziennej jazdy nic na tym koniu nie zrobie, a szkoda bo ma swietny ruch, genialne kłusy dodane, idealny galop. Ale co z tego. Bez trenera zadnych nawet elementów poza ustepowaniem,łopatkami trawersami, nawet nie bede cwiczyc bo mu tylko w głowie pomotam. A na codzienną jazde nie mam nawet czasu. Także kon stoi czasem tydzien. I kółko sie zamyka.
Natomiast mam teraz taką jedną kobyłkę która jest dosłownie kłębkiem nerwów, przez jej włąscicielkie nawiasem mówiac, na nią mam pomysł i mam ambicje zeby chociaz troche pomóc temu koniowi. tymbardziej ze jest szalenie inteligentna. W przypadku tego konia az tak bardzo braku trenera nie odczuwam, chociaz mogłoby sie to wydawac dziwne bo kobyła jest bardzo trudna i zepsuta.
I powiem szczerze, chociaz nie myslałam ze to kiedyś powiem, ze boje sie ze trace zapał. Nadal to kocham ale juz nie ma takiego oczekiwania na kazdy trening. Wiem ze moge sobie wziąc konia kiedy chce,którgo chce i robić z nim co chce.Wydawałoby się ze bajka. A jednak sie chyba wypalam. Ja, która jeździłam z gorączką 38* do konia, wstawłąm codziennie o 6 w wakacje zeby pojezdzic, wydałam całą kasę za którą mogłam kupic samochód-na konia,mułka z rekreacji.
Kurde, a jednak.