Pani przedszkolanka pomaga dziecku zalozyc wysokie, zimowe
butki. Szarpia sie, mecza, ciagna... Jest! Weszly! Spoceni siedza na
podlodze a dziecko mowi:
- Ale zalozylismy buciki odwrotnie...
Pani sie patrzy: faktycznie, lewy na prawy. No to je sciagaja,
morduja sie sapia. Uuuf, zeszly. Wciagaja je znowu, sapia, ciagna, nie chca wejsc...
Uuuf. weszly. Pani siedzi, dyszy a dziecko mowi:
- Ale to nie moje buciki...
Pani ugryzla sie w jezyk, znow sie szarpia z butami... Zeszly.
Na to dziecko:
- To buciki mojego brata i mama kazala mi je nosic...
Pani zacisnela rece mocno na szafce, odczekala az sie przestana
trzasc, przelknela sline i znow pomaga wciagac buty. Tarmosza sie,
wciagaja, sila sie... Weszly.
- No dobrze - mowi pani - a gdzie sa twoje rekawiczki?
- Mam je schowane w bucikach!
Proces przedszkolanki o pobice dziecka odbedzie sie w przyszlym tygodniu....
I jeszcze to:
http://rozrywka.eurocity.pl/kobiety/prysznic_k.html