Chciałam to z Worda skopiować...no ale wygląda na to że będe musiała sama napisać...
No to zaczynam:
"Wakacje w siodle"
-Upalny ranek jak na czerwiec!-mój krzykobudził cały dom.Zeberki rozpoczeły
swój codzienny koncert.Zegar wzkazywał dopiero na 8godz., lecz
słoneczny żar dawał sie już we znaki.
-Wstawaj mamo!Dzisiaj wielki dzień!Ktoś musi przecież zrobić zdjęcie na zakończenie VI klasy! Zastrzegam sobie prawo do pamiątkowej fotki z
Gosią i Renią przed szkołą! Ufam,że nie wypstrykasz wszystkich kliszy, gdy dopadnie cię rozpierajaca duma...-paplałam jak najęta.
-Nie gadaj tylko sie ubieraj! W takim tempie zdążymy jedynie na sam koniec!
Zobaczysz! Zostanie tylko najgorsze świedectwo z samymi dwójami!-mama
była naprawdę wqurzona.
-Dobra,dobra!-ucięłam krótko...
***
Po 45 min. byłyśmy już na miejscu. Zresztą,nie tylko my.Wkoło roiło się od
rodziców i ich dzieci. Wszyscy wyglądali na bardzo podekscytowanych.
-Momo,nie widzę Gosiuli, ani Reni...A ty?-starałam się dojrzeć przyjaciółki.
-O tam są!Biegnę maminko!Pa! Nie zapomnij zostawić zdjęcia!-mój donośny głos
sprawił, iż ludzie stojący najbliżej mnie doznali szoku usznego (
).
-Gooooosiaaa! Reeeeeniaaaa!Heej!-leciałam do nich jask na skrzydłach,krzycząc w niebogłosy...
Dziewczyny głośno dyskutowały na temat dzisiejszej jazdy:
Renata:Ja biorę Pola! Ty zawsze na nim jeździsz!Weź sobie Bylinkę.
Gosia:Nie,lepiej ty jedź na Lucky'm!Ciebie nie zrzuca!
Ja:Cześć dziewczyny!Słysze, że gadacie o koniach...Ja biorę jak zwykle Marwila!
A wy sie kłóćcie o tego waszego POLA
Zresztą-nie wiadomo kogo wam Bahama przydzieli... Co byście powiedziały na Wirusa lub Juhasa?Albo jeszcze lepiej:
Biwaka! Ogierek tylko baranki strzela,trochę ponosi i szarżuje...
Na nim nic wam sie nie stanie...najwyżej glebę zaliczycie i tyle...
O ile odważycie sie wejść do jego boksu
...
Gosia:O jaka mądra się znalazła! Powiem Bahamie żeby ci Juhasa dała.
Przy zagalopowaniu masz gwarantowane, że ci bryknie...
Renata:Lepiej Wirusa! Jak wejdzie do boksu to gryzka dostanie i kopa na dzień dobry...
Ja:Eee,tam.Wy sie nie znacie...
Ja biorę Marwila i kropka
Baśka wie, że ja go lubie i MI GO DA!
A wy sie bijecie o kurdupla...
Gosia:Dobra,potem się pobijemy...Zaczął sie apel.
***
Po odebraniu nagród i świadectw(z czerwonym paskiem,a jakże
)
rozeszłyśmy się do domów,by przebrać się w rzeczy jeździeckie.
Po dotarciu na stajnię zobaczyłyśmy konie na padoku.
Ja:O nie! Marwil to wiele hektarów do czyszczenia...
Bahama:O już jesteście. No to pomożecie mi zagonić bydło do boksów...
-O nie!-pomyślałam...
W końcu uporałyśmy się z robotą.Nie było łatwo... Największy cyrk był z
Byliną, która wystraszyła sie czegoś i stratowała wszystko na swojej drodze.
-Beny i Daniel(stajenni) będą mieli robotę-spokojnie powiedziała Baha.
Wszyscy zapisani na jazdę zaczęli się zchodzić na stajnie.
W siodlarni, Baśka w swoim zeszycie jazd przydzielała konie.
Baha:..Renata-Lucky,...Nina-Marwil(tu głośno krzyknęłam z radości)
Ej!Ty mi sie tu nie drzyj, bo konie płoszysz!Chcesz kucyka dostać?!
Wyobraziłam siebie galopujacą na Mumince albo Kucusiu i ryjącą długimi girami w ziemi...
-Nie dziękuje,nie chce ich złamać...-stwierdziłam po chwili.
Baha wróciła do przydzielania:
Gosia-hmm...No,tylko ci Barimela zostanie...
Gosia: Niee...Ja na niej nigdy nie jechałam...
Baśka:W końcu musi być ten pierwszy raz...Nie masz sie czego bać,bo
to naprawdę dobry koń...tylko ma łaskotki na brzuchu,ale ja ci pomoge...
To co? Bierzesz czy wolisz ...Biwaka?(bahama wybuchła smiechem
)
Gosia:To ja już wole Bari...
Jazda przebiegała znakomicie(przynajmniej dla mnie
)
Tylko Renata jak zwykle nie mogła zagalopować na Lucky'm,
Bylina poniosła,ktoś z Meteora(MIecia)spadł i Juhas brykał przy zagalopowaniu.
A,jeszcze ktoś drzwi otworzył i konie wygalopowały,ale to tyle.
Ale Marwil był good horse, of course
***
Był już 1 sierpnia,czas moich konnych wakacji
Wybierałam się tam z Gosiulcem i Renatą.
To miały być najlepsze wakacje w życiu...Ale nie wiedziałam,że
to co sie tam wydarzy,odmieni mój los...
Podjechał po nas zielony autokar.Wokoło było pełno ludzi.
-Kiedy wreszcie dojedziemy?-byłam strasznie zniecierpliwiona.
-Dopiero wyjechałyśmy-stwierdziła ponuro Gosia-To nad morze jedziemy!
Masz pojęcie?Nie do babci gdzies tam bliziutko do Żar,tylko NAD MORZE!
Z moich obliczeń wynika,że będziemy tam za 4h i kwadrans...
-Jak to obliczyłaś?-spytałam.
-Ma sie swoje sposoby...-odpowiedziała mi Gosia.
Renata spała sobie spokojnie za nami z bagażami.
-Ej!Renia! Śpisz czy udajesz?-patrzyłam zdziwiona na koleżankę.
Nagle wpadłam na szatański plan
C.D.N. bo mnie już palce bola.Grrrrr!Przez ten głupi komputert musiałam
jeszcze raz przepisywać