Już śpiesze z informacjami. :mrgreen:
U weta byłyśmy po 12. Sara nic nie podejrzewała.
DOstała głupiego jasia. W tym czasie pan doktor wygolił jej tego guza oraz drugiegi i łapke na wenflon. Głupi jasio powoli zaczynał działać. Cały czas byłam przy niej i moja mama tez.
Głupi jasio zadziałał i w tym samym momencie Sarcia dostała narokoze. Pan doktor wszystko mi mówił co i jak. Lekka narokoza była. Nawet zaproponował, że jak chce moge zostac podczas operacji, ale wolałam wyjść. Ukochałam moja Sarcie dałam buzki i zostawiłam w dobrych rękach. Wyszłysmy na zewnątrz. Szczerze mówiąć jak sie z nią eostawałąm ledwo łzy pwstrzymywałąm . :roll:Jak wróciłysmy była już zszywana. Wet pozwolił wejść. Wszystsko mi wytłumaczył. To był nowotówr-tłuszczak duzych rozmiarów. Ten większy ważył 25 dkg(zważył). Powiedział, że podczas operacji zaczęła mu sie wybudzać, wiec dostała jeszcze małą dawkę. Powiedział, że wyciał wszystko co tam było mozliwe. Przy okazji porzadnie pazury obciał.
Ładnie ja wyczyscili rany sasprajowali. Ma sporo szwów, wyglada mało estetycznie ale dzięki Bogu udało sie
POtem wet pomógł mi ja do auta zapakowac. I do domciu. Z mama zaniosłysmy ja do domu. PO jakims czasie wstała i na chwiejnych łapach poszła do innego pokoju ale wróciła i poszła spac. Musiałąm isc potem do pracy, wiec moja mama z nia została. Jak wróciłam do domu wiecie co najwspanialsze co mogło mnie spotkac mój pies na 4 łapach koło stołu stał i szczekał i ten merdający kikut. CO za radość
Przetrwałyśmy!!!....18 idziemy na ściaganie szwów...
Dziekuje Was z całego serca za trzymanie kciuków i przesyłanie dobrych fluidów Sara przesyła mega buziola