Mnie wszystko boli, ale to chyba nic dziwnego.. Trzy godziny pilnowałam 3,5 miesięcznego bokserka, żeby nie odczepił sobie 'kabelka' z kroplówką.. Pamiętacie, jak mówiłam o szczeniaku sąsiadów? To właśnie on. Razem z jego panem pilnowaliśmy, żeby mały jakoś to przetrwał. Wyszliśmy o 17.00, wróciliśmy po 20.00. Myślałam, że padne. I jeszcze musiałam się wysilić, żeby zrozumieć panią doktor (wieczorem po tygodniu szkoły wolniej myślę
) i jeszcze przetłumaczyć to na angielski. Dużo się działo. A szczenior ma początki zapalenia płuc. Jego właściciele kupili go na giełdzie zoologicznej.. Mały ma zaledwie jedno szczepienie (już powinien mieć drugie), a weterynarz który dotychczas nim kierował pozwolił już z nim wychodzić.. I jakby tego było mało, stwierdził, że nic poważnego w układzie oddechowym się nie dzieje.. Dał tabletki, a pies kaszle, mało płuc nie wypluje, no to my z nim fru do Kliniki Małych Zwierząt przy SGGW. Tam kompleksowe badania, RTG, kroplówka. Jutro i pojutrze czeka nas to samo. A potem antybiotyki. Psiaka w poniedziałek przejmie nasz zaufany weterynarz, który niegdyś wyleczył naszego psa z psiego tyfusa (parwowiroza to się chyba nazywa, czy jakoś tak, przepraszam, ale mam zaćmienie, dziś już prawie weterynarzem zostałam
), i prowadzi Figę. Dobra, kończę i idę spać. Życzcie powodzenia, żeby szczeniak wyzdrowiał..