Pleiades, mówisz że wegetarianizm mija się z celem? nie masz racji...
Człowiek, który od urodzenia (od kiedy może oczywiście) je mieso, zjada w ciągu swojego zycia kilka krów, świń, kilkadziesiąt kurcząt itd. Dla mnie, uratowanie chociaz tych zwierząt jest wielkim sukcesem.
Pewnie i racja. Ale dla mnie to żaden sukces - uratowanie kilku zwierząt, podczas gdy inne żyją w skandalicznych warunkach. Nie lepiej skupić wysiłki na poprawie warunków chowu i hodowli ? Ja wolę obierac takie priorytety.
Gdyby każdy mówił jak Ty - nic by się nie zmieniło. Nie można być nadal głuchym i ślepym na męczenie zwierząt. Radziłabym obejrzeć całą serię zdjęć, filmów z rzeźni, a potem zasiąść do ulubionej polędwiczki. Smakuje?
Miałam zajęcia terenowe w rzeźniach, widziałam, jak przebiega ubój i uwierz mi, może i przez tydzień nie mogłam patrzeć później na wołowinę czy filety z kurczaka, ale to minęło. A obrazki nie robią na mnie żadnego wrażenia. Tak jak tłumaczyła to betty - niestety nabiera sie odporności. Taki to jest zawód - a uwierz mi, te wizyty w rzeźni były obowiązkowe.
Pomyśl inaczej. Gdyby teraz, jakiś wietnamczyk chciał zjeść np. Twojego kota. Życzyłabyś mu smacznego? Przeciez dla niego to normalne, same delicje...
Taka jest po prostu ich kultura. Jedzą psy i koty od pokoleń, tak jak my jemy świnie i drób. Na pewno wśród Wietnamczyków również zdarzają się wegetarianie, którzy własnie odmawiają jedzenia mięsa, bo chcą ratować zwierzęta przed śmiercią. I dobrze.
Mówisz, że gdy pracownicy nie traktują odpowiednio zwierząt (biją itd) są wyrzucani z pracy. Powiedz mi gdzie. Na innej planecie?
W Polsce. Gdzie procent bezrobocia sięga i nawet przekracza 20%,i gdzie 100 innych osób znajdzie się na miejsce takiego pracownika. Nie łudź się, pracodawca potrafi sobie przekalkulować zyski i straty. G... by go oczywiście obchodziło, czy zwierzę jest dręczone czy nie, gdyby później nie musiał na straty przeznaczyć dziennie kilku-kilkunastu nie nadających się do przerobu na mięso tusz zwierzęcych, które zostały "zepsute" tylko dlatego, że jakaś niekompetentna osoba nie wiedziała, jak się obchodzić ze zwierzętami rzeźnymi przed ubojem.
Bo napewno nie tutaj w Polsce. W setkach niedużych, obskórnych zakładzików, w których zwierzeta umierają w strasznych katuszach..
Ja mówiłam o duzych zakładach, spółkach zagranicznych, które trzymają w ręku większą częśc przemysłu mięsnego w Polsce i które nie mogą sobie pozwolić na straty spowodowane np. przez zły transport zwierząt rzeźnych. Takie straty poszłyby już w setki sztuk !
Co do małych zakładów, to właśnie cały czas o to proszę, aby skupić się na polepszeniu warunków chowu, transportu i uboju tych zwierząt w pierwszej kolejności !
Następną sprawą jest dieta wegetariańska. Otóż mieso i te WSZYSTKIE NIEZBĘdne (wg Ciebie składniki odzywcze) DA SIĘ ZASTĄPIĆ! na forum były jużtakie tematy, podane były adresy artykółów, wypowiedzi licznych lekarzy. Wiele osób żyje bez miesa i nie dość że ŻYJĄ to są ZDROWSI...
Cały czas próbuję się dowiedzieć, jakie to są produkty, które mogą zastapic mięso i na razie nikt mi na to nie odpowiedział. Na razie dowiedziałam się tylko tyle, że ktos ma zalecenia lekarza, aby spozywać nabiał, inna znów osoba jada czasami jajka, itp.
Jestem tez ciekawa, czy to są jakies "ekstra" produkty (te wegetariańskie, zastępujące mięso), które sporo kosztuja, bo jesli tak, to na racjonalną dietę wegetariańską po prostu mnie nie stać.
Przeze mnie nie zginie już ani jedno zwierzę.... nie chcę jeść jego ciała, nie chcę zdawać sobie sprawy z tego, co musiało przejść żebym zachwycała się smakiem jego zwłok. Brzmi smacznie nie?
Jesli nie jesz nabiału, to faktycznie, być może żadne zwierzę nie zginęło "przez ciebie".
Nie miałam zamiaru wdawać się w dyskusje o wegetarianizmie. Było ich tu sporo i omijałam je szerokim łukiem. Tym razem myslałam jednak, że nie będzie to konwersacja o zaletach diety wegetariańskiej, ale o zupełnie czymś innym.
Po pierwszych postach z linkami do tych drastycznych zdjęć, myślałam, że po prostu podyskutujemy o warunkach, w jakich ubija się zwierzęta i pozyskuje mięso. Miałam nadzieję, że będzie paru osobom zależało na polepszeniu warunków życia tych zwierząt, a nie na ratowaniu zycia kilku osobnikom, podczas gdy inne nadal będą się cieśniły w klatkach i będą ubijane w małych zakładach, gdzie nawet nie zostaną dobrze ogłuszone. Myślałam, że może jeśli wpomnę, że nie jedzenie mięsa nie rozwiązuje problemu, skoro wegetarianie spozywają inne produkty pochodzenia zwierzęcego, przyczyniając się tym samym nadal do śmierci zwierząt rzeźnych (mniejszej oczywiscie ich ilości, niż gdyby jedli mięso), to tym samym skupię wysiłki obrońców zwierząt nie na samym fakcie ubijania trzody czy bydła, ale na tym, aby walczyli o to, by zwierzęta w Polsce były hodowane, transportowane i ubijane we _własciwych_ warunkach, żeby hodowla "rozwijała się" w dobrym kierunku, tzw. pro-ekologicznym, o czym wspominałam, dając przykład ekologicznego chowu drobiu. Ogólnie - żeby poprawiła się jakość życia tych zwierząt, ten cały tzw. dobrostan.
Ale widze, że dla Was ważniejsza jest sama idea niejedzenia mięsa, bo macie przez to czyste sumienie i uważacie że wszystko jest w porządku.
Ja w takim razie poddaję się i znikam z tej dyskusji. Odnoszę wrażenie, jakbym była postrzegana jako "gorsza", bo raz na tydzień zapałam sobie chęcią zjedzenia na objad kotleta z surówką.
Przykro mi, ale chyba wolę jeść ten kotlet z surówką i np. pracować w jakieś kontroli nadzorujacej, przykładowo, transport zwierząt lub układać jakieś przepisy mówiące o warunkach chowu, niż z tego kotleta zrezygnować, nic więcej nie robić i być zadowolona, że och, dzisiaj przeze mnie jedna krówka nie została zabita, podczas gdy setka innych nadal przeżywa katusze w tych drobnych rzeźniach, o których wspomniała Cathy.