A niech mnie... miałam dziś okazję się przekonac, ze nie wszystkich zaraziła panika - ptasiej - grypy. Idę sobie ulica, właśnie mam przechodzic przez jezdnię i widze gołębia - kuśtyka, ledwo idzie - próbuje dotrzeć na druga stronę ulicy, chciałam mu pomóc - ale pojawił się problem - jadące samochody - i co robic? na droge nie wejde, bo tak szczerze, nie mam zamiaru wpadać pod samochod dla golebia, przejechał jeden - wszedzie piora, potem trzy nastepne - i ze zdziwieniem stwierdzam, ze golab zyje - nie dostal sie pod kolo, akurat moge isc - ale juz nastepne jada - biegiem w strone golebia, ten zaczyna uciekac i schowal sie po samochod zaparkowany na poboczu - rozjechanie juz mu nie grozilo - chwilowo, w pewnej chwili podchodzi do mnie jakas starsza babka i mowi, ze wczoraj probowala tego goelbia zlapac, ale jej sie nie udalo. Nie prosiła mnie wprost o pomoc - jednak chciala pomocy w zlapaniu golebia (po co inaczej by mowila mi ze "golebie na ptasia grype nie choruja") Pomogłam go jej złapać i go zabrała (przyczyna kustykania - uszkodzona noga - prawdopodobnie złamana)i wiecie co? nawet sobie nie wyobrazacie jak milo jest uslyszec "że istnieje jeszcze taka dobra mlodziez"...