koleżanka cały czas magluje rodziców i wciąż nie mogę jej w szkole powstrzymać jak zacznie gadać o wilczakach... to się staje obsesją...
widać jej zależy, ale mi już mózg się lansuje... jak można w kółko o tym samym... znam już jej przemowy na pamięć...dziś znowu było "bo wilczaki to są takie słit, takie podobne do wilków, a ja lubie wliki. takie dzikie, szalone rozbrykane, tylko trochę daleko mam do hodowli ale ja coś wykminię. rodzice to już chyba niedługo się zgodzą, bo jak ich zagaduję (ta ja widziałam jak ona ich zagadywała, byłam u niej z naszą koleżanką jak nam robiła herbaty to poszła do rodziców i przez pół godziny piskliwym, łamiącym się, proszącym głosikiem jęczała, jakie to wilczaki nie są cool i że ona by się nim dobrze zajęła... po pół godzinie jej rodzice się wkurzali i mówili "tak dziecko, pomyślimy", nie zdziwię się, jeśli któregoś dnia tak ich tym skamleniem wkurzy, że sięna odczepnego zgodzą) to oni mówią, że powanie myślą i chyba w końcu się zdecydują ale nie są do końca pewni ale na pewno, zobaczycie, będę mieć wilczaka, już muszę zacząć myśleć, gdzie go na tresurę zapisać... jaki mu wybrać kolor akcesoriów... niebieki czy czerwony? a może szary? jak myślisz, który będzie pasował bardziej... " itp. itd... help? ale przynajmniej jedno jest pewne: jej zainteresowanie rasą nie słabnie...