dzisiaj dowiedziałam się o genialnej sytuacji u nas na fizyce (ja akurat chyba coś tam gdzieś tam zaliczałam i opuściłam to)
otóż nasz pan profesor jest, za przeproszeniem, powalonym debilem... przyszedł chłopak z innej klasy 3 zaliczać fizykę na 2 (o żal.pl ), a porfesor "nie no, nie mogę ci dać 2". Oczywiście moja klasa jest miłosierna:
K - klasa, Ch - chłopak, P - profesor
K: zaśpiewaj, zaśpiewaj, dostaniesz 2!!
Ch: nie ja nie umiem, ja brzydko śpiewam
K: to zatańcz, cokolwiek!
Ch: nie ja nie umiem
P: to co ty chłopcze umiesz, nic nie umiesz i nic nie wiesz, zginiesz w tym świecie
Ch: ja umiem i wiem jak się robi pierogi ruskie
K: O.o, to powiedz, powiedz!!
Ch: mam powiedzieć?
P: powiedz, zobaczymy, jaki z ciebie kucharz
K: na dwójkę profesorze, na dwójkę!
i chłopak opowiedział przepis i dostał 2 na koniec... a mogłam ugotować pomidorową na 5...