szczęście psa i własciciela, którego spotkałam... nie dosc, ze chodze poirytowana to jeszcze stoje koło samochodu z ojcem, leci baba za psem 'wester, wester wracaj!' ja patrze, biegnie jakas pekińczykopodobna czarna kulka. podlata do mnie takie oO i z zebami 'niech pani go nie dotyka, bo ugryzie'... skakał do moich rak jak akrobata przy tym warcząc i szczekając -_-' gdybym miała cięższe obuwie to westerek wraz z panią stałby się mokrym kłębem sierści i tlenionych kudłów x_x'