Był 22 czerwiec godzina 8,00 rano. Obudził mnie dźwięk budzika. Miałam na 10,30 do szkoły. „kolejny nudny dzień”-pomyslałam. Mozolnie wstałam z łózka, podeszłam do okna i odsunęłam zasłony. Zapowiadał się słoneczny poranek. Niby wszystko było jak zawsze, ptaki ćwierkały, zza chmur świeciło słońce, drzewa lekko kołysały się na wietrze. Ale ludzie zachowywali się co najmniej dziwnie. Byli podejrzanie zdenerwowani, pobudzeni i przerażeni. Krzyczeli cos do siebie, plakali, biegali dookoła, wykonywali nerwowe ruchy, wznosili ręce ku niebu krzycząc : co to będzie?! Co to będzie?!…Zachowywali się jak mrówki którym własnie ktos wlorzył kij w mrowisko.
-co jest u licha?- zastanawiałam się i po chwili spojrzałam na Bafiego, który porozumiewawczo przechylił glowe jakby chciał powiedzieć: Ludzie to dziwne istoty które dziwnie się zachowują, nie wiedziałas o tym?
- oj Bafiusz Mądralo ..ty i ten twój psi rozumek... chodźmy na spacer, chyba naprawdę się cos stało, -rzekłam ubierając buty.
Bafi nie dał sobie dwa razy powtarzac, podskoczył wesoło, przeciągnąl się i w kilka sekund gotowy stał pod drzwiami. Wyszliśmy na dwór. Panował tam totalny chaos i zgiełek. Ludzie wyglądali jak pacjenci ze szpitala psychiatrycznego, wszyscy byli zdezorientowani, nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Pewien pan tak energicznie gestykulował rękami że wypadła mu poranna gazeta którą mieli niemal wszyscy! Podniosłam ją i już na pierwszej stronie zobaczyłam duży nagłówek.
Nastąpi koniec świata!! Na chwile zamarłam.
- K…k…koniec świata? Ale jak to? To niemożliwe. To nie może być prawda….
cdn