część kolejna - dla wytwałych...
Część XI
Snape był wściekły. Nie lubił litości, nienawidził takich sytuacji.
Oczywiście jego zły humor wpłynął na całe jego zachowanie, a w szczególności na lekcję z piątą klasą Gryfonów.
***
Harry, Ron i Hermiona jedli śniadanie w Wielkiej Sali.
-Dzisiaj będzie piękny dzień… - Ron uśmiechnął się
-Nie sądzę – powiedział Harry z pełnymi ustami – Na pierwszej lekcji są eliksiry…
-Nie sądzę, żeby były – odpowiedział Ron przedrzeźniając przyjaciela – Nie ma Snape’a.
Cała trójka spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego – faktycznie go nie było.
-Dziwne… Snape jeszcze nigdy nie opuścił śniadania – wygłupiał się Harry – Coś musiało się stać. Powinniśmy kogoś poinformować.
-Ja na waszym miejscu bym się nie cieszyła – Hermiona oderwała się od studiowania planu lekcji – Jeszcze nie zauważyliście, że każde jego zniknięcie źle się kończy?
-Fakt – posmutnieli – A już się zdążyłem ucieszyć.
-Chodźmy.
Zebrali swoje rzeczy i ruszyli w stronę lochów. Po drodze wymyślali, co mogło się stać nie lubianemu nauczycielowi. Nawet nie zauważyli kiedy znaleźli się pod klasą. Stała tam cała grupka Ślizgonów, a także Gryfoni. Wszyscy czekali na Snape’a, którego nie było pomimo, iż od rozpoczęcia lekcji minęło już kilka minut. Ron wyglądał na zadowolonego, a Harry, sam się temu dziwiąc, zaczął się martwić o nauczyciela. Przypomniały mu się ostatnie wydarzenia. Właśnie chciał powiedzieć o tym dwójce przyjaciół, kiedy na końcu korytarza zauważył ciemną, sunącą ku nim postać. Był to Severus Snape – szedł tak szybko, że jego peleryna łopotała w powietrzu. Bez słowa zbliżył się do drzwi i wyjął klucz. Umieszczenie go w zamku sprawiło mu trochę trudności, co wywołało zdziwienie na twarzach uczniów. Mina Snape’a też nie wróżyła niczego dobrego – chociaż bardzo starał się opanować, było widać, że jest zdenerwowany.
Wszedł do klasy i nie czekając aż wszyscy usiądą zaczął wypisywać na tablicy składniki eliksiru. Przez cały czas nawet się nie odezwał. Przestraszeni uczniowie po cichu przepisywali informacje z tablicy, rzucając sobie pytające spojrzenia.
Wreszcie skończył.
-Dzisiaj uwarzymy eliksir Ignicio – powiedział Snape takim głosem, że kilka osób podskoczyło, a Neville upuścił słoik z żabimi sercami. Naczynie z hukiem rozbiło się na kamiennej podłodze.
-Longbottom! - Tym razem kilka osób krzyknęło słysząc głos nauczyciela. Do żabich serc na posadzce dołączył pojemnik z korą nerkowca.
-Co ty wyprawiasz! – Snape odwrócił się w kierunku dygoczącego ze strachu Neville’a – Zostaniesz po lekcji i posprzątasz to! – uśmiechnął się szyderczo – Albo nie… Zdemolujesz mi pół pracowni… Dostaniesz szlaban! A posprząta… - rozejrzał się po klasie - ...tak, posprząta Potter!
Harry, oderwany od siekania swoich żabich serc spojrzał na nauczyciela ze zdziwieniem, jednak nic nie powiedział. Snape zadowolony usiadł przy biurku, żeby obmyślić jakiś wyjątkowo złośliwy szlaban dla Neville’a.
-Co on sobie wyobraża – szepnął Ron do Harry’ego – Myśli, że jesteś sprzątaczką?
-Nie mam pojęcia – Harry’ego jakoś nie cieszyła perspektywa sprzątania serc z podłogi
-Potter! Weasley! – ponownie zabrzmiał głos Snape’a – Wy też macie szlaban!
-Ale panie profesorze… - powiedziała cicho Hermiona – Przecież…
-Granger! Dołączysz do swoich kolegów! Wyczyścicie wszystkie eksponaty w Izbie Pamięci.
Ron jęknął.
-Bez użycia czarów oczywiście. Wasz szlaban zaczyna się dzisiaj o godzinie 18.00.
***
Harry, Hermiona, Ron i Neville od ponad dwóch godzin polerowali odznaki i puchary w Izbie Pamięci. Byli już bardzo zmęczeni, a końca pracy nie było widać.
-Ciekawe co takiego zrobiliśmy, że musimy to czyścić… - powiedział Neville
-Nic, Snape miał zły humor i musiał się na kimś wyżyć… - Harry skończył właśnie polerować kolejny puchar
-Ale dlaczego zawsze na nas? – Ron rzucił ze złością jedną z odznak
-Uważaj! – skarciła go Hermiona – Chcesz dostać następny szlaban?
-Wszystko mi jedno…
-Ja już nie mogę… - Neville usiadł zrezygnowany na podłodze. Już po kilku minutach spał ułożony wygodnie na ławie stojącej w pomieszczeniu. Trójka przyjaciół nie chciała go budzić – zbyt wiele nie robił, a za to dużo narzekał
Pracowali w milczeniu. Chcieli jak najszybciej skończyć i iść wreszcie spać. Dochodziła już 21.30.
-Patrzcie! – krzyknął nagle Ron, budząc przy tym Neville’a. Chłopiec zerwał się z ławki i strącił ogromną szklaną wazę z jednej z półek. W ostatniej chwili Hermiona zdążyła użyć zaklęcia lewitacji i zatrzymała wazę kilka centymetrów nad ziemią.
-Niewiele brakowało – powiedział Harry z uśmiechem – Gdyby nie ty pewnie dostalibyśmy kolejną karę.
-Przepraszam… - wyjąkał Neville
-Już wszystko w porządku. Zostań tu. Poradzimy sobie sami. – odpowiedziała Hermiona i razem z Harry’m. ruszyła w stronę Rona, który cos im pokazywał.
-Patrzcie! – wskazał im jakąś tablicę
Harry przeczytał wygrawerowany na niej napis:
-„Drużyna Slytherinu”
Pod nim widniało kilka odznak z nazwiskami. Chłopak odpiął jedna z nich i przeczytał napis: -„Miria Lizard – szukająca i kapitan”
-To niemożliwe! – krzyknął Harry – Ona grała w drużynie?
-Teraz przynajmniej wiemy, że to jej prawdziwe nazwisko. – stwierdziła Hermiona
-Taak, szkoda, że nie ma daty…
-A co wy tu robicie o tej godzinie? – usłyszeli głos profesor Lizard
Nagle stanęła przed nimi – nie mieli pojęcia skąd się tu wzięła, nie słyszeli kroków. Ron odruchowo schował w kieszeni odznakę.
-Odpracowujemy szlaban od profesora Snape’a – odpowiedzieli jej
-Już późno. Idźcie spać… - uśmiechnęła się
-Nie możemy, jeszcze nie skończyliśmy…
-Nie martwcie się o to. Zwalniam was z tego szlabanu. Idźcie już.
-Dziękujemy! Dobranoc – odpowiedzieli chórem i cała czwórka udała się do dormitorium Gryffindoru.
Szybko wbiegli po schodach i udali się do swoich sypialni, zadowoleni, że minęła ich połowa szlabanu. Kiedy się przebierali z kieszeni Rona wypadło coś metalowego. Schylił się i podniósł odznakę z nazwiskiem profesor Lizard – przez to zamieszanie zupełnie o niej zapomniał.