Takie pewnie mało ciekawe, ale dziś na lekcjach pisałam to opowiadanie. Nawet mam tyutł.
WSTĘP
-Czerwony księżyc... Dziś poleje się krew- ciemnowłosy mężczyzna popatrzył na towarzyszke z niemowlęciem na rękach. Jej twarz oświetlona była światłem księżca. Stalowo szare oczy patrzyły z pustką w dal. Stali na wysokiej skarpie. Mężczyzna ubrany w czarną peleryne i kapturze zazuconym na głowe nie zauważył żadnej zmiany na twarzy dziewczyny.
-Słuchaj, Eleail. Dobrze wiesz że robisz to dla jej dobra. Pamiętaj... Gdyby tu została...- przerwało mu przeciągłe wycie. Dziewczyne przebiegły nieprzyjemne dreszcze.
-Przyszli po nią!- powiedziała zduszonym szptem. Meżczyzna zszedł w dół łagodnego zbocza, Eleail pobiegła z nim. Doszli do polany ogrądzoną białymi ostrymy kamieniami. Po środku stał kamienny stół ze wgłębieniem po środku. Wokół stały wilki. Słychać było warczenie i przeciągłe wycie. Przy stole siedziały dwa wilki. Biały i czarny, a między nimi siwo włosy elf.
-Jesteście nareście.
-Staliśmy na szczycie skarpy. Księżyc dziś czerwony. Poleje się krew. Czuje zdrade- powiedział mężczyzna pociągając nosem.
-Masz racje Florianie. Gard nas zdradził- siwo włosy elf poprawił miecz w srebnej pochwie. Wilki poruszyły się niespokojnie widząc Eleail i niemowle. Biały wilk rzekł:
-To ona? Ta, która ma uratować świat? Zwykłe ludzkie szczenie.
-Spokojnie Chrabr. Widze w niej potęge, jakiej jeszcze nie poznał ten świat- czarny wilk patrzył na niemowle żótymi ślepiami. Nagle rozległo się wycie. Wysztkie wilki wyły w jeden ton. Wybiła północ. Wybiła godzina wysłania. Dziewczyna położyła niemowle na stole.
Amy Lee szła wolno przez spokojne ulice miasteczka. W ręku trzymała grubą książke w czarnej okładce, a w uszach miała słuchawki od MP3. Doszła do przystanku metra w momencie kiedy z nieba spadł ciepły deszcz. Zeszła po ruchomych schodach do podziemia.
Przystanek był prawie pusty. Na jednej ławce spał jakiś bezdomny. Dalej stała jakaś staruszka z małą dziewczynką. Przy kasie stał mężczyzna kupujący bilet. Stanęła przy torach i wyjęła czarny portfel z torby. Sprawdziła czy jest tam jej bilet miesięczny i zeknęła na wielką tablice. Za dwie minuty miał przyjachać jej pociąg metra.
Z daleka usłyszała odgłos nadjerzdzającego metra. Pociąg zatrzymał się na stacji. Rozsunęły się drzwi. Wsiadła. Zajeła miejsce przy oknie. Do jej metra wsiadł mężczyzna, który kupował bilet i staruszka z małą dziewczynką. Teraz tylko pół godziny i miała być w domu, zjeść obiad i cieszyć się swoim życiem. Bo nie wiedziała że wszytko może się zmienić.