Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: Ptaki liczą swoje jaja  (Przeczytany 1365 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ZEMAT

  • Gość
Ptaki liczą swoje jaja
« : 2003-04-24, 10:30 »
W tym gnieździe łyski amerykańskiej są aż dwa jaja (te ciemniejsze) podrzucone przez inną samicę
Jaja poszczególnych samic różnią się między sobą kolorem i wzorem plamkowania. To pozwala łyskom odróżnić własne jaja od cudzych, podrzuconych.

- Byłem zszokowany. Nie chciało mi się w to wierzyć - opowiada odkrywca prof. Bruce Lyon. - Dzikie ptaki naprawdę umieją liczyć!
Kilkanaście lat temu młody doktorant Uniwersytetu Princeton na temat swojej pracy doktorskiej wybrał "strategie rodzicielskie łysek amerykańskich (Fulicia americana)". Nikt chyba się nie spodziewał, że tak sucho brzmiące zagadnienie przyniesie tyle rewelacji. - W ciągu pierwszych dwóch tygodni odkryłem coś, czego nikt wcześniej u tych ptaków nie stwierdził - opowiada "Gazecie" Bruce Lyon, dziś profesor na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Cruz.

Okazało się, że łyski mają sprytny sposób na zwiększenie liczby swego potomstwa. Jedna samica jest w stanie wysiadywać jednocześnie około ośmiu jaj. Z piskląt, które z nich się wykluwają, zwykle ledwo połowa dorasta do etapu samodzielności. Nie ma więc sensu składać więcej jaj do własnego gniazda. No właśnie. Łyski odkryły, że liczbę potomstwa można zwiększyć, podrzucając swoje jaja innym samicom. Tak jak kukułki. Z tą różnicą, że kukułki pasożytują na innych gatunkach ptaków, a łyski amerykańskie bezlitośnie wykorzystują naiwność własnych pobratymców. Jak tylko Lyon odkrył, co tu się dzieje, zmodyfikował temat pracy doktorskiej i postanowił zająć się "wewnątrzgatunkowym pasożytnictwem gniazdowym u łysek". I im dalej zgłębiał temat, tym ciekawsze rzeczy odkrywał. Najbardziej fascynujące odkrycia czekały na niego, gdy zauważył, że część łysek potrafi obronić się przed cudzymi jajami. Jak?

O tym właśnie Lyon pisze na łamach ostatniego "Nature".

Czy to aby na pewno moje jajo?

Takie ptaki jak łyski czy kaczki nie osłaniają w żaden sposób swoich gniazd. Wystarczy wejść w nadwodne szuwary i dobrze poszukać, a wkrótce można dostrzec stertę suchych roślin, na której leżą szarawe jaja upstrzone licznymi plamkami. - Dotąd przyjmowano, że podstawowym czynnikiem ewolucyjnym kształtującym ubarwienie jaj u ptaków wijących otwarte gniazda jest presja drapieżników - tłumaczy "Gazecie" dr Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN. - Wymuszała ona u wielu gatunków, by jaja były ubarwione ochronnie, tzn. w sposób utrudniający ich odróżnienie od podłoża. Wiadomo było również, że u jednego gatunku jaja składane przez różne samice różnią się szczegółami ubarwienia, przede wszystkim odcieniem tła i rozkładem plamkowania.

Ale dlaczego jaja poszczególnych samic się różnią? Długo nie znano odpowiedzi na to pytanie.

- Sens pozwalają nam wreszcie znaleźć wyniki Lyona - mówi dr Chylarecki. - Zróżnicowane ubarwienie jaj poszczególnych osobników umożliwia wykrycie jaja podrzuconego przez obcą samicę i podjęcie przez właścicielkę gniazda stosownych środków zaradczych. Tym samym okazało się, że presja pobratymców podrzucających sąsiadom jaja jest drugim, obok konieczności kamuflażu, istotnym czynnikiem ewolucyjnym wpływającym na ich ubarwienie.

Co ciekawe, Lyon zaobserwował dwie metody pozbywania się niechcianych jaj z gniazda przez łyski amerykańskie. Niektóre jaja były rozdziobywane bądź wyrzucane, a inne turlane na brzeg gniazda lub też zagrzebywane w wyściółce. Bliższa analiza wykazała, że pierwsza metoda służyła do pozbywania się jaj zepsutych lub uszkodzonych. Druga zaś dotyczyła wyłącznie jaj podrzuconych przez inne ptaki! Dlaczego obce potomstwo nie było wyrzucane z gniazda?

Zdaniem Lyona łyski nie zawsze były stuprocentowo pewne, czy to jajo jest cudze. Jeśli wzór na nim wyraźnie różnił się od pozostałych jaj w gnieździe, podrzutek był zakopywany. Jeśli zaś różnice w ubarwieniu były niewielkie, cudze jajo - na wszelki wypadek - było przesuwane na brzeg gniazda, tam, gdzie jest nieco chłodniej i możliwość wyklucia się z jaja pisklęcia jest mniejsza, choć nadal prawdopodobna.

Ile moich jaj jest w tym gnieździe?

Już te wyniki wystarczyły, by badania Lyona uznać za bardzo ciekawe. Ale zaobserwował on jeszcze inną dziwną cechę łysek amerykańskich. Zauważył, że ptaki, w których gniazdach znalazły się podrzutki, reagowały na to na dwa różne sposoby. Część łysek uznawała cudze jaja za swoje. A ponieważ w gnieździe nie powinno być więcej jaj niż osiem (trudno je wysiedzieć, a potem wykarmić pisklęta), taki ptak składał mniej własnych. Druga grupa samic - ta, która zauważała różnicę w ubarwieniu jaj i przesuwała te inne, cudze, na brzeg gniazda - zachowywała się zgoła inaczej. Składała tyle jaj, ile początkowo zamierzała - zwykle osiem. Co to oznacza? Nad tym Lyon się nie zastanawiał. Do czasu.

- Dziesięć lat po rozpoczęciu badań matka zaprenumerowała mi czasopismo popularnonaukowe "Discover" - opowiada prof. Lyon. - W jednym z numerów tego miesięcznika znalazłem artykuł o liczących zwierzętach. Natychmiast zrozumiałem, że ja również mam coś niezmiernie ciekawego do powiedzenia na ten temat!

To, że niektóre ptaki można nauczyć liczyć, udowodniono już jakiś czas temu. Jednemu z gołębi na przykład, jeśli chciał jeść, kazano stukać dokładnie 49 razy w klawisz. Liczyć uczyły się też papugi. Wszystkie te przypadki dotyczyły jednak wyłącznie zwierząt hodowanych i tresowanych w laboratorium. Do tej pory nikt nie wiedział, czy liczyć potrafią także dzikie ptaki. A jeśli tak - to po co?

Teraz już wiemy. Zdaniem prof. Lyona łyski amerykańskie liczą jaja w gnieździe. I to wzrokowo - tak jak ludzie. Nie ma innej metody, by odróżnić cudze jaja od własnych. Jedyną zewnętrzną różnicą między nimi jest przecież ubarwienie.

Przekładając decyzje łysek na język ludzki, można by to tak opisać: "To ile jaj powinnam jeszcze złożyć? W gnieździe jest raz, dwa, trzy... Dobrze byłoby więc złożyć pięć. Ale zaraz, zaraz... To jedno wygląda podejrzanie. Ma inne plamki i trochę jaśniejsze tło. Ejże, czy to aby nie jest podrzutek tej złośliwej sąsiadki? Na wszelki wypadek przesunę je na brzeg gniazda. Moich zostało dwa. A zatem powinnam złożyć jeszcze sześć. Tak, to słuszna decyzja".
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.07 sekund z 21 zapytaniami.