Azor na celowniku
Można strzelać do hord bezdomnych psów, które błąkają się po lasach
Jeśli wybierzemy się z ukochanym Azorem do lasu, lepiej nie spuszczać go z oka, bo inaczej może wziąć go na celownik myśliwy. Wczoraj weszła w życie ustawa, która pozwala łowczym i leśnikom strzelać do psów i kotów błąkających się po lasach.
Ustawa głównie ma na celu chronić sarny, zające, bażanty i inne wolno żyjące zwierzęta, które często są atakowane przez zdziczałe psy. Nad wprowadzeniem tych przepisów pracował Stanisław Żelichowski, minister środowiska i zasobów naturalnych – do niedawna zapalony myśliwy.
Sami sobie winni
Zdaniem Przemysława Szustakiewicza, rzecznika prasowego ministerstwa ochrony środowiska, zmiany w ustawie ochronią dzikie zwierzęta. – Hordy bezdomnych psów uczłowieczyły się – twierdzi rzecznik. - Teraz gromadą zabijają sarny i zające. Tylko dla przyjemności – podkreśla Szustakiewicz.
- Ciekawe, co by powiedzieli posłowie, gdyby w lesie zgubili psa? Przecież to jest równoznaczne z wyrokiem śmierci dla zwierzaka - ripostuje pani Anna, właścicielka amstafa i jamnika. – Ja na każde grzybobranie zabieram swoje psy. Są posłuszne, ale zawsze coś może je wystraszyć. Pobiegną w las, a myśliwy je zastrzeli – mówi zdenerwowana kobieta.
Lepiej zostawić w domu
- Ten, kto zabiera do lasu psa czy kota i gubi go, sam sobie jest winny - odpowiada Przemysław Szustakiewicz.
Obrońcy praw zwierząt są przerażeni tymi przepisami. Twierdzą, że zabijanie bezdomnych zwierząt nie rozwiąże problemu. – Teraz ci, którzy będą chcieli się pozbyć swoich czworonogów, będą mieli dodatkowe możliwości. Wywiozą je do lasu na darmową eksterminację – twierdzą.
Wieczór Wrocławia 01.10 2002