I po! Rammstein jest extra!
Skoro obiecałam opis - proszę bardzo:
A więc: ( "Nie zaczynaj zdania od "a więc"! ) jechalismy prawie 5h. Przez całą drogę gadałyśmy z Nath o filmach, piosenkach, zespołach - normalka W Zduńskiej Woli na Biedronce widniał napis - "Jezus Cię" nie dokończony Miałyśmy beke straszna z tego
Ale nie ważne. W Częstochowie - 45min drogi do Katowic już nie mogłyśmy wytrzymać. Dojechaliśmy. Musiałyśmy do kibelkaaaaaaaaa... Wlazłyśmy do jakiegoś pubu, a tam pełno metali. Tylko atmosfera troszkę przydymiona była, a ze ja nie znoszę smrodu papierosów - myślałam ze tam rzygnę. W końcu stanęłyśmy i czekalysmy na wejscie do spodka. Okazało sie ze jestesmy na samym srodku kilkuytysiecznej grupy ludzi czekającej na koncert .. ufff... ciezko bylo. Na plecach mialam piesci, kolana... w zebrach - lokcie, piesci ... słowem wszedzie czułam czyjs dotyk a ze na około stali sami faceci to juz nie moja wina Czułysmy się zgniecione Potem okazało sie, ze jest jeszcze jedno wejscie o którym nikt wlasciwie nie wiedział - tam na wejscie czekało moze z 10 osób Weszłyśmy do Spodka. Dodam ze mialo sie wszystko zaczac o 19 a zaczelo sie o 21 yszszsz... whatever koncert sam był cudowny. gardło mnie boli, nie mogę ruszać za bardzo głową bo kark mi odpada ( hyh, nigdy nie machałam tyle czuprynką ) a jak chodze to jest cieniutko Gorąco było strasznie I pod względem temp i pod względem klimatu koncertowego było pełno efektów - wybuchy, fajerwerki - słowem typowy koncert Rammstein'a w końcu gitarzysta ( nie wiem jak ma na imie ) popłynał na pontonie po publice. Na końcu było "Ohne dich" z Apocalypticą No i najbardziej to mi sie chyba podobało "Feuer frei", 'Du hast", i "Stein um Stein" i "Rammstein" ( "...Fleisch ist brennt..."). A przy "Americe" wyleciało w powietrze kilkadziesiąt tysięcy białych, czerwonych i niebieskich prostokącików Efekt niesamowity na poczatku na środku byłyśmy, potem w kociołek , potem troszkę z tyłu zeby ochłonąć ( taaaaaaa... jasne ) i potem jakieś 3 m od Richard'a i Till'a .
Till – wokalista. Wracaliśmy w nocy. Zmeczona byłam jak diabli więc spałam troszkę w samochodzie. dzisiaj domu byliśmy dzisiaj 4:30. A dzisiaj spałam do 15. I jestem niesamowicie szczęśliwa, choć nadal ledwo dycham.
Czekam na komentarze :
: