U mnie było podobnie. Gdy przeprowadzałam się do narzeczonego, po podwórku latały takie biedactwa, jeden szczególnie wzrócił moją uwagę, bo był taki biedny, powypadkowy i taki wierny. Gdy zbliżała się zima postanowiłam zabrać go do domu. To oczywiście spotkało się ze sprzeciwem Damiana, bo przecież mieszkamy tylko w jednym pokoju, a tu jeszcze kota chcę
Oczywiście stanęło na moim i zabrałam Lucka do domu. Na początku był kotem wychodzącym, bo strasznie tęsknił za podwórkiem, potem go wykastrowaliśmy i od tej pory spojrzenia Lucka przez okno są z czystej ciekawości.
Potem, dzięki innemu forum miałam okazję adoptować naszą małą perską księżniczkę Talę. Tala też została wykastrowana i jest wszystko ok. Bardzo kocham moje kotki, a Damian, choć na początku sceptycznie nastawiony, kocha swoje kocie dzieci strasznie!!!!
I nawet dziczki kocha, tak samo mocna jak ja