Ostatnie chwile lotu tupolewaSter w górę! Dokładnie 18 sekund przed uderzeniem w drzewa system ostrzegł załogę, że samolot jest zbyt nisko. Ale było za późno. Gdy tupolew ściął skrzydłem brzozę, przechylił się i runął na ziemię po kolejnych 6 sekundach.
Oto pierwsze oficjalne ustalenia rosyjskiej komisji, badającej przyczyny smoleńskiej katastrofy. Co jeszcze twierdzą Rosjanie? Nie było zamachu, a tupolew był sprawny. Wieża kontrolna ostrzegała załogę o kiepskiej widoczności. Drzwi do kabiny pilotów podczas lotu były otwarte i przebywały tam osoby spoza załogi.
Tupolew wyleciał z Warszawy z 27-minutowym opóźnieniem. Według Rosjan zanim dotarł nad białoruski Mińsk, rozmowy z wieżami kontrolnymi prowadził po angielsku nawigator. Od Mińska z kontrolerami zaczął rozmawiać po rosyjsku sam dowódca, pilot Arkadiusz Protasiuk (†36 l.). Tak twierdzi Aleksiej Morozow (39 l.). szef komisji z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Rosji, badającej smoleńską tragedię.
Według Rosjan kontrolerzy ostrzegali załogę przed złą widocznością. Na 4 minuty przed katastrofą dane o mgle nad Smoleńskiem przekazała naszym pilotom także załoga JAK-a 40, który wylądował tam wcześniej. Jednak pilot Protasiuk zdecydował się na lądowanie. – Komunikat z systemu ostrzegającego TAWS o tym, że piloci muszą natychmiast wyciągnąć w górę maszynę, otrzymali na 18 sekund przed zderzeniem – relacjonował Morozow.
– Tam jest głęboki i długi parów. Ostrzeżenie dostali w chwili, gdy już byli nad nim – opowiada nam pilot, który zna lotnisko w Smoleńsku. Czy to miało wpływ na odczyt wysokościomierzy? – Wciąż to badamy – zastrzega szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Rosji Tatiana Anodina.
Komisja stwierdziła też, że na nagraniach czarnych skrzynek są zarejestrowane głosy osób spoza załogi. Rozmowy te odbywały się na 16-20 minut przed katastrofą. Według nieoficjalnych informacji PAP, jeden z głosów należy do dowódcy sił powietrznych generała Andrzeja Błasika (†48 l.). Drugiego nie zidentyfikowano. Szef polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich zapewnia jednak, że nikt nie wywierał presji na załodze.
Cały raport bardziej przypomina oskarżenie – u Rosjan wszystko było w porządku, to polska załoga nie miała regularnych ćwiczeń i była skompletowana dopiero kilka dni przed tragicznym lotem. Te zarzuty już wielokrotnie dementowało dowództwo sił powietrznych Polski, tłumacząc, że z ćwiczeń na symulatorach zrezygnowano 3 lata temu, bo urządzenia te były przestarzałe. Piloci odbywali za to regularne loty szkoleniowe. I nieprawdą jest, że załoga się nie znała, bo latali ze sobą już wielokrotnie, np. z misją humanitarną na Haiti.
http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,12287170,wiadomosc.html?ticaid=1a330