Przerażająca jest dla mnie myśl, że któregoś dnia po prostu odejdę, zniknę z powierzchni tego świata. Im częściej myślę o tym a raczej o niej, tym bardziej się jej boję, bo praktycznie nigdy nie wiem kiedy ona nastąpi, kiedy mnie zaskoczy.Nie znam dnia ani godziny. Ktoś kiedyś jednak powiedział, że "Strach oznacza kochać życie"...
Chciałabym móc zawierzyć poglądom Platona, który mówił, że życie na ziemi jest niedoskonałe. Że to jest tak jakbyśmy siedzieli wewnątrz jaskini odwróceni tyłem, plecami, do jej wejścia. Na ścianach widzimy jedynie cienie, które są odbiciem przedmiotów w migotliwym świetle świecy. Życie po śmierci jest jednak doskonale, jest wiecznością, w której żyje nasza dusza...
Czasami jednak bardziej skłaniam się ku poglądom Epikura, niestety
Który nie wierzył w świat nadzmysłowy, mawiał, że Bóg nie interesuje się naszym losem, dowodził, że kiedy my jesteśmy smierci nie ma, kiedy ona przychodzi - nas nie ma. Po śmierci nie ma nas, po prostu się 'rozpływamy'.
To dla mnie zbyt przerażające, kiedy myślę, o tym że po śmierci może przecież nic nie być... Że wszystko w co wierzyłam przez całe życie nie będzie prawdą, ale przecież nic już nie powiem i nie dowiem się tego, skoro mnie już nie będzie...