12 letni ogier kiedyś podobno wygrywał zawody - ścigał się jak żaden inny. Nie biegał w kraju, ale za granicą - z dumą opowiada nam właściciel. Ponoć wygrywał wszystko. Kiedy pytamy o imię konia, właściciel gdzieś znika. Kiedy wraca, natychmiast zmienia temat. Koń świdruje oczami, jakby chciał nam coś powiedzieć. Kiedy właściciela irytuje jego obecność, otwiera boks i rzuca mu w łeb wiadrem. Koń uskakuje w bok. Stoi spokojnie, bez sprzeciwu znosi ludzką agresje i przemoc - jakby był już do niej przyzwyczajony. Kilkakrotnie padają takie słowa jak "beznadziejny", "bezużyteczny", "głupi", "darmozjad". Najpewniej widząc wyraz naszych twarzy właściciel dorzuca również słowa "ukochany", "oddany", "pełen wigoru" - wigor rzeczywiście rzucał się w oczy...
Uderzyła Nas dogłębnie jego łagodność, jego uległość i pogodzenie się z losem. Jednocześnie zdawaliśmy sobie sprawę, jak bardzo silny psychicznie musi być to koń. Bo w końcu wytrzymałby tyle agresji, poniżenia i bezmyślności ludzkiej. Wiadro najpewniej dawno nie miało w sobie wody, trudno powiedzieć, kiedy ostatnio koń coś jadł.
Zaglądamy do boksu, i wcale nie widzimy championa. Widzimy zmęczony i zrezygnowany wzrok, liczne rany i odrapania. Po otwarciu boksu widać, że koń kuleje na 3 nogi, z trudem porusza się po boksie, tonąc we własnych odchodach. Zapytany o brak słomy właściciel zaczyna tłumaczyć, że kopyta zalane gnojem to stary wiejski sposób jego dziadka na zdrowe kopyta i kulawiznę. Chyba mało skuteczny, sądząc po stanie konia. Nic jednak nie mówimy. Dla właściciela nie ma to znaczenia. Dziś przyjechał handlarz. Kulawizna już nie będzie Ramowi przeszkadzać. W środę pójdzie pod nóż.
Do stajni trafiliśmy przypadkiem, szukając po całym Dolnym Sląsku żerdzi do budowy padoków. W tym obejściu żerdzi nie znaleźliśmy, ale widać tak miało właśnie być. Znaleźliśmy w niej wychudzonego, brudnego i zmęczonego ogiera, który lata świetności ma już dawno za sobą. Nie wiemy, czy kiedykolwiek gdzieś biegł, ale nie ma to większego znaczenia. Jeśli teraz byłby w stanie przejść nawet powoli cały kilometr, bylibyśmy pod ogromnym wrażeniem. Koń ledwo trzymał się na nogach. Decyzja była o tyle trudna, że nie mieliśmy żadnych pieniędzy - żerdzie również chcieliśmy wziąć na kredyt. Po długiej naradzie udaliśmy się po pożyczkę 200 zł do naszego kierowcy i zadatkowaliśmy Rama. Niestety, właściciel nie wyraził zgody na tymczasowe przewiezienie ogiera do naszej stajni w Chwalimierzu. Otrzymaliśmy czas do końca czerwca. Jeśli nie zjawimy się z pieniędzmi, Ram pojedzie w swoją ostatnią podróż.
Życie Rama zostało wycenione na kwotę 3000 zł. Trzeba również opłacić transport, leki, natychmiastową wizytę weterynarza, kowala, kastracje. Razem daje sumę nieco ponad 4000 zł.
Bardzo prosimy o wsparcie - podarujmy Ramowi lepsze jutro. Podarujmy mu jakiekolwiek jutro.. bez Nas odejdzie zapomniany i niekochany. Nieważne czy biegał, czy wygrywał. Ważne, ze stanął na naszej drodze. Ważne, że chce żyć, że walczy, jakby każdego dnia budził i czekał, aż ktoś się po niego zjawi, jakby wierzył, ze jego los się odmieni.
Poprzyjmy tę jego walkę, nie zostawiajmy go samego sobie...
Wszelkie informacje uzyskacie Państwo pod numerami telefonów:
0 696 79 17 19
0 502 340 523
http://www.centaurus.org.pl/onas.html