Ja biorę udział w akcji, bo uważam, że sprzedawanie żywych ryb "na pożarcie" to już jest przesada..
Ale trochę się nie zgadzam z tym, że jedzenie ryb jest dla ludzi zbędne. Jestem za wegetarianizmem(chociaż niestety nie mogę być wegetarianinem, ale mięsa nierybnego jem bardzo mało), ale takim, w którym spożywa się owoce morza i nabiał. Zauważmy, że Eskimosi jedzą mnóstwo ryb, a jest wśród nich najniższy współczynnik zachorowalności na zawał serca, chorobę wieńcową itd. To dlatego, że mięso rybie zawiera "dobry cholesterol", który odprowadza z naczyń krwionośnych tłuszcz z powrotem do wątroby. Dla wielu ludzi ryby to główny składnik pokarmu. I co, mamy zabronić im ich jedzenia? A w Japonii też spożywa się mnóstwo owoców morza, a przecież to bardzo mądry naród. Dlaczego? Bo owoce morza zawierają składniki potrzebne dla mózgu. Nic więc dziwnego, że ryby powinno się jeść przynajmniej raz w tygodniu. Ile tam jest ważnych składników odżywczych!Owoce morza są źródłem tłuszczów wielonienasyconych, doskonałej jakości białka, koenzymu Q10, choliny, selenu, chromu, cynku, niacyny, witaminy D, E(to ważny przeciwutleniacz- zmniejsza ryzyko zachorowania na nowotwory!), biotyny, B12,B2. To chyba przemawia za tym aby jeść ryby(polecam książkę "Smak zdrowia" Holforda, która jest o prawdziwym zdrowym odżywianiu). Jeśli ktoś che się zdrowo odżywiać, nie powinien rezygnować z owoców morza!
Uważam jednak, że ryby jako czujące istoty nie powinny być sprzedawane żywe. Jak sobie wyobrażę rybę, którą ktoś wsadził do siatki i położył żywą na taśmie przy kasie to mnie coś skręca...........