No więc... kilka lat temu mialem dziwne jakby "ulecenia" w nocy.
Calość przebiegala jakoś tak, że leże w lóżku i nagla przestaje czuć ręce i nogi jak normalnie, zamiast tego czuje jakbym mial kikuty zamiast nich, i jeśli sie w pore nie szarpne to calkowicie przestaje je czuć. Potem zasypiam i widze coś jakby ogromny Filodendron caly plonący, ktoś do mnie szepcze ale ja tego nie chce sluchac i budze się z drgawkami i wtedy równiez z placzem(mialem coś okolo 6 lat). Gdy się pudze nie leże w lóżku tylko stoje na nim pod ścianą. Przynajmniej tak mi mama mówila.
Teraz równiez takie coś miewaam z tym że umiem nad tym zapanowac i jesli w miarę szybko szarpne kończyny i zaczne myślec o czyms przyjemnym to ucieka.
Nie wiem co to jest, ostatni raz mialem ten napad okolo 6 roku życia, od tej chwili panuje nad tym.
Co z tym można zrobic?