Multimedia > Fanfiction

Moje opowiadanie :)

(1/14) > >>

meraviglia:
Witam, zdecydowałam się pisać tutaj swoje opowiadanie, ale to od Was zależy czy będę je tu pisać dalej :P

meraviglia:
  Słońce powoli wychodząc zza gór zaczęło oświetlać przez szparę między ciężkimi, bordowymi zasłonami leżącą w dużym, miękkim łożu z baldachimem niewielką postać dziewczęcą. Jej włosy koloru mlecznej czekolady były w nieładzie. Zacisnęła mocniej powieki, gdy promień słońca zatrzymał się na jej oczach.
- Jeszcze chwilkę- mruknęła pod nosem.
W tej chwili, jak na zawołanie, białe, zdobione drzwi otworzyły się i do pokoju wkroczył lokaj niosąc aksamitny szlafrok przewieszony przez rękę. Przybysz ukłonił się przed przecierającą oczy dziewczynką, która usiadła na łóżku głośno ziewając. Po czym spojrzała na lokaja zaspanym wzrokiem.
- Panienko. Wstał dzień. Jest dziś dużo zajęć. Ośmielę się przypomnieć, że umówiona jest panienka - przerwał, wyciągając z kieszeni mały notes- do fryzjera na 9:00, o 12:00 ma panienka toaletę, o 15:10 lekcję dobrego wychowania, o 18:00 zaczyna się bal.
- Ech... Dobrze Fryderyku.- Szatynka z grymasem poddania się spuściła nogi, lecz zanim zdążyła włożyć je w kapcie, lokaj schylił się czym prędzej i sam je nałożył na bose stopy swojej panienki. Potem z uśmiechem na ustach podniósł się i rozpostarł przyniesiony szlafrok. Dziewczynka posłusznie pozwoliła mu go na siebie założyć. Tak ubrana wyszła z pokoju. Na progu jeszcze się obejrzała. Lubiła swój pokój. Ściany o odcieniu liliowym, wielkie okna i bordowe zasłony w nich, ogromne łoże z baldachimem, wyłożone mnóstwem poduszek. Pod lewą ścianą biały fortepian. Na środku dywan ze skóry tygrysa, na którym lubiła przesiadywać i czytać książki. Książki- kochała je. Mieli nawet bibliotekę. Uśmiechnęła się na myśl, że jak tylko będzie miała wolny czas, zagłębi się w lekturę książek z biblioteki. Tak podnosząc się na duchu postanowiła stawić czoło kolejnym przygotowaniom do dnia i do balu. Wyprostowawszy się ruszyła korytarzem do sali jadalnianej. Idący przed nią Fryderyk otworzył drewniane drzwi jadalni i zrobił jej przejście. Dziewczynka zbliżyła się do długiego stołu i poczekawszy, aż stojąca nieopodal pokojówka odsunie jej krzesło, usiadła. Podparła się łokciem na stole.
- Moja panno. Czy niczego Cię nie nauczono o dobrym wychowaniu przy stole?- Surowy głos kobiecy sprawił, że dziewczynka szybko zdjęła łokieć ze stołu i położyła ręce na kolanach.
- Teraz dobrze. Jednego tylko brakuje- kobieta zacisnęła wargi. Dziewczynka spojrzała na nią zdziwiona, nie wiedząc o co chodzi, o czym zapomniała?
- Nie uściskasz matki na przywitanie, Dolores?- Usmiechnęła się promiennie kobieta. Dorothy poderwała się z krzesła i pobiegła do mamy, aby wpaść prosto w jej objęcia.
- Ach, ty moje słoneczko. Wiesz, że czeka nas dzisiaj wielki dzień? Wielki i ciężki dzień.- Roześmiała się Yvonne, glaszcząc córkę po zarumienionej twarzyczce.
Tak, to miał być wielki dzień. Dzień, o którym żadna już nigdy nie miała zapomnieć. Miał on zniweczyć wszystko. Nie tylko plany, ale i życie. A tymczasem słowiki za oknem śpiewały wiosenną pieśń, kwiaty w ogrodzie zwabiały pszczoły i motyle swoją niesamowitą wonią. Nikt by nie powiedział, że dzień ten kryje w sobie coś więcej, niż to, co było wiadome.
- Zjedzmy, a potem przybywa Edgar, twój osobisty, nadworny fryzjer.
- Dobrze Mamo.
Śniadanie przebiegło w niczym nie zmąconym spokoju. Co rusz między dwiema jedzącymi przechodzili kelnerzy przynosząc nowe potrawy i zabierając brudne talerze.
- Och, doprawdy, wyśmienite śniadanie. Smakowało?
Dolores pokiwała głową ocierając usta haftowaną chusteczką.
Pół godziny później Fryderyk wszedłszy do jej pokoju, zapowiedział przyjście Edgara. Spotkawszy się ze zgodą panienki, wpuścił fryzjera do pokoju. Wszedł niewysoki, chudy mężczyzna lat około 30, w okularach, starannie ogolony i z szarą teczką w prawej ręce. Postawił walizkę na podłodze i chwycił wyciągniętą dłoń Dorothy, i uprzejmie się ukłoniwszy musnął ją delikatnie ustami.
- Młoda damo. Pora zaczynać. Fryderyku- zwrócił się do lokaja- byłby pan tak łaskaw przystawić ten fotel stojący pod oknem do lustra?
- Ależ oczywiście, już się robi.
Dziewczynka usiadła na wspomnianym fotelu i patrzyła z ciekawością, jak z potarganych przez noc włosów powtaje ładna fryzura. Pan Edgar był mistrzem w tej dziedzinie. W jego ręku nożyce zdawały się same wiedzieć, jak ciąć, szczotka czesać, wałki nakręcać się itd. Wszystko robił dokładnie, do tego z gracją. Po ukończonej pracy odszedł na kilka kroków, by z daleka przyjrzeć się swemu dziełu. Dlugie, czekoladowe, lśniące loki Dolores spięte były w koka, z boku przypięty był duży pomarańczowy kwiat, który dodawał dziewczynce dużo uroku.
- Wyśmienicie! Skończone! Jak się panience podoba?
- Podoba mi się. Naprawdę, bardzo dziękuję Edgarze.- Dziewczynka obdarzyla fryzjera promiennym uśmiechem.
- Dziękuję panienko, zawsze do usług.- Ukłonił się i wyszedł.
Przez chwilę trwała cisza. Wzrok Dorothy błądził po pokoju. Wtem ciszę przerwał Fryderyk oznajmiając, iż toaleta czeka.
Toaleta to był ciąg długich, nużących przygotowań typu: mycie się, ubieranie. Niby nic wielkiego, ale dla tej młodej istotki ciągnęły się one w nieskończoność. Najpierw weszła do białej wanny i kilka pokojówek w czarnobiałych fartuchach zaczęło myć ciało dziewczynki dużymi, pieniącymi się gąbkami. Wcześniej jedna z pokojówek nałożyła czepek na głowę podopiecznej, by nie popsuć fryzury. Po umyciu dziewczynka z pomocą służby wytarła się ręcznikiem i usiadła na stołku, aby umożliwić pomalowanie paznokci u nóg i rąk. Po skończonym zabiegu, ubrana w szlafrok, przeszła wraz z pokojówkami do garderoby, by wybrać odpowiedni strój. Oczywiście nie wybierała sama, lecz jedna z pokojówek, zwana Brenda, wyciągała kolejno ubrania i przykładała do dziewczynki, aby w końcu zdecydować się na tą jedną. Dolores nie miała nic przeciwko temu, że to nie ona wybiera. Brenda znała się na tym i wszystko, co wybierała, podobało się Dolly. Ubrana w pomarańczową sukienkę z białymi falbanami udała się na lekcję dobrego wychowania. Z tym nie miała również żadnych problemów. Miała wszystko w małym palcu, nie biorąc pod uwagę jej porannego zamyślenia się przy stole, lecz to można wytłumaczyć tym, iż nie całkiem jeszcze się obudziła.
Po skończonej lekcji udała się długim holem z portretami przodków na obu ścianach do upragnionej biblioteki. Stanąwszy przed drzwiami obejrzała się i skinieniem ręki odesłała idących za nią Fryderyka i Brendę. Nie chciała, aby ktoś przeszkadzał jej, gdy będzie czytać. Otworzyła dębowe drzwi i weszła do środka. Na widok miliardów książek ułożonych na półkach kąciki jej ust podniosły się w radosnym uśmiechu. Książki był posegregowane rodzajowo, m.in: przygodowe, obyczaje, romanse (tych nie mogła czytać) i jeszcze wiele innych. Z kolei książki z każdego rodzaju były posegregowane alfabetycznie. Dzięki temu Dorothy zawsze wiedziała, gdzie jakiej książki szukać. Wdrapawszy się na przesuwaną drabinę sięgnęła po "Studnię zyczeń" Davida Baldacci'ego i poszedłszy do swojego pokoju położyła się na skórze tygrysa i zatopiła w lekturze.

***KITKA***:
Ja już to czytałam na blogu, ale powiem jeszcze raz: śliczne. ;d Poza tym, cieszę się, że zarejestrowałaś się na FZ. ;p

Retriva:
Boskie :) i witamy na eFZet :D

meraviglia:
Ach, dziękuję ;) :D

Też się cieszę, że tu jestem. To dzięki Kitce. Gdyby nie napisała o "Nieszczęsnej pisarce" na swoim blogu, to bym tu nie wlazła nigdy pewnie :P :O :shock:

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona