Jak Kicek był mały i nie zaszczepiony pojechałam z nim do babci drugi raz, bo już raz był i przez kratki wąchał się z królikami hodowlanymi
Ale za drugim razem padał deszcz, chciałam żeby się powąchały jeszcze, no ale mama powiedziała, że w deszcz się przeziębi, no to poszłam odrazu do domu,
Dziadek powiedział, że jeden królik coś nie chce jeść od dzisiaj.
I weterynarz miał na drugi dzień przyjechać, czy tam na trzeci.
No, ale wieczorem padł jeden królik, rano - reszta (trochę nie wszystkie).
Potem w tygodniu poumierały jeszcze.
Z tego co pamiętam to był weekend.
U rano Kicka zobaczyłam niezjedzony kał nocny, myślałam, że to też objaw choroby.
Jak się bałam...
a i króliki się okazało miały pomór, chociaż chyba były szczepione?
Po tym, jak wszystkie pokicały z TM, to dziadek już nie hodował królików.
A to było gdzieś z ponad cztery lata temu.