Dzień dobry!
czy ktoś z Was tutaj zna się na gołębiach? W piątek pod moją opiekę trafił jeden z wypadku, udało "nam"
się przeżyć już kilka dni, więc sukces i tak, jednak nie mogę znaleźć odpowiedzi na moje pytania, niestety hodowcy gołębiarze niewiele mi pomogli, nie trafiłam po prostu na miłośnika ptaków, a jedynie na ludzi nastawionych na sukces hodowlany i wg nich mój podopieczny nie jest godny ratunku (zwyklaczek miejski, dzikus bez obrączki).
Otóż udało mi się wyleczyć mu biegunkę, brzuszek już zdrowy, przedwczoraj ostatni zastrzyk z antybiotykiem dostał. Ma zwichniętą nogę, więc tutaj nic nie zaradzimy, ale dzielnie uczy się równowagi na jednej. Prawie w ogóle jeszcze nie chodzi, nie lata, problemem teraz są pióra, które sobie skrzętnie wydłubuje - wiem, że jest czas pierzenia, jednak obawiam się, że to może być jeszcze skutkiem wypadku (gdy go znalazłam miał cały łysy brzuszek z jednej strony, wg weta widoczne były otarcia naskórka). Teraz ma łysy grzbiet i trochę przerzedzoną szyję. Sterówkę, odkąd go mam, ma tylko jedną (boję się, że też mu wypadnie). Możliwe, że pióra zostały zniszczone w wyniku wypadku i teraz po prostu wyciąga martwe już piórka? Skóra widocznie się łuszczy, razem z wetem wyoglądaliśmy go dokładnie i nie widać żadnych zmian chorobowych na skórze, wszystko je i pije, kupa ładna, powiedziałabym, że nawet usposobienie ma wesołe... Co ja mogę zrobić, żeby to borajstwo mi przeżyło? Jak długo będą rosnąć nowe pióra? Jakie witaminy mu podawać? Czy jest coś co go wzmocni? Trzymam go na balkonie w dużej klatce, wiem, że w okresie pierzenia potrzebuje dużo jodu, gdy tylko kończę pracę, jadę do niego, puszczam po domu, żeby rozprostował skrzydła. Co więcej mogę zrobić?
Pozdrawiam wszystkich miłośników naszych mniejszych braci! <3