Świnie owszem, jak najbardziej całe życie mieszkają w tak ciasnych boksach, że czasami mają boki wygryzione przez szczury, bo nie mają jak uciec ani się obronić. Młotkiem w głowę? A powiedz, słyszałaś o tym, żeby jakiekolwiek zwierzę na wsi zostało zabite w humanitarny sposób? Rolnik przeważnie nawet się nie zastanawia, czy zabije zwierzę w pięć sekund, czy będzie umierało pół godziny! A świnię rolnik zabija humanitarnie? Sama widziałam, jak to się robi (na szczęście z daleka) i nie powiem, żeby to było humanitarne. Jakiś hodowca świnek wietnamskich powie, że jedząc świnie jesteśmy 100 lat za murzynami. Już nie wspomnę o pozbywaniu się psów na wsi. Aby było inaczej wszyscy musielibyśmy przestać jeść mięso.
Mam królika "hodowlanego", bardzo go kocham, jest domową przytulanką. Starsznie się cieszę, że uratowałam mu życie - chociaż jednemu. Ale jadłam też pasztet z królika, tak jak wy jecie szynkę. I rozumiem powody waszych wypowiedzi. Z tych samych powodów ja nie jadam koniny i cielęciny. Wiecie, co się dzieje na fermach kurzych? A w końcu kura tak samo cierpi jak królik i tak samo czuje. I to się nie zmieni(!) dopóki nie zmieni się mentalność Polaków.
P.S. Oczywiście od kiedy mam Błażeja, nie jadam już pasztetów.