Rozdział I pt. Kolejny Grimund Place
Zbliżał się wieczór, było około siódmej, ale na Grimund Place było ciemno i strasznie.
Dom numer 12 zasłaniała ciemna mgła, wydawało się, że tego domu w ogóle nie było. Ludzie przechodzili koło niego obojętnie, jakby go nie widzieli, nawet, gdyby nie było tej mgły.
- Musimy działać, na terenie Zakonu Feniksa jest sługa Voldemorta, nie możemy być obojętni wobec tej sytuacji…- mówił mężczyzna, dość młody, ale na jego włosach widać już było siwe pasma. Było to jakieś zebranie, ale nie wiadomo, czego dotyczyło.
- Och, tak Remusie, ale wiesz o tym, że to może być każdy z nas..- powiedziała ruda i gruba kobieta. Nagle do domu numer 12 wszedł mężczyzna sprawiający wrażenie owłosionego nietoperza. Miał czarne, tłuste włosy i czarne oczy.
- Ominęło mnie coś?- zapytał
- Servusie! Na terenie Zakonu jest jakiś śmierciożerca, a ty spóźniasz się na spotkanie!- powiedziała Profesor Minerwa McGonagall
- Hę?- zapytał Servus Snape siadając na krześle w kuchni
- Jest już po siódmej, a spotkanie zaczęło się o szóstej!
- Właśnie, powinniśmy już kończyć, a ty Molly zrób kolację, Harry jest pewnie zmęczony po tej podróży, a Ron i Hermiona, Fred, Gorge, Ginny już są pewnie głodni..- powiedział Albus Dumbeldore
- Percy jeszcze nie wrócił?- zapytał Remus Lupin- A co z Billem i Fleur?
- Fleur jest na górze, a Percy i Bill jeszcze w pracy..
Na górze domu 12 również było jakieś poruszenie. Harry, Ron, Hermiona i Ginny siedzieli w pokoju i rozmawiali.
- Co z Tonks?- zapytał, Harry
- Tonks jest na dole, nie widziałeś jej?- odpowiedziała, Hermiona
- Ostatnio źle idzie jej metamorfoza.. – dodała
- Co?- zapytał Harry
- Metamorfoza… No.. Wiesz.. On był w końcu jej kuzynem…
Teraz Harry zrozumiał. Chcieli rozmawiać o Syriuszu. Jakoś teraz nie chciał o nim rozmawiać, choćby z tego powodu, że w domu na Privet Drive, skąd zabrał go Dumbeldore, poruszył Dumbeldore ten temat w rozmowie z wujem Veronem.
- Kolacja!- rozległ się głos pani Weasley, a Harry z tego powodu się choćby ucieszył.
Hermiona spojrzała na niego, tak, jakby był chory..
***
Rano 1 sierpnia było mglisto, tak jak poprzedniego dnia. Fred i Gorge wymyślali kolejne rzeczy do swojego sklepu, a pani Weasley jak zawsze na nich wrzeszczała, że cały dom się trząsł. Ron powiedział Harry’emu, że coś mu pokaże. Ron, Ginny i Hermiona pewnie już zauważyli, że po stracie Syriusza Harry zachowywał się, jakby go w ogóle nie było, co ich denerwowało i niepokoiło. Fred i Gorge również próbowali go pocieszyć, swoimi sztuczkami, im to nie bardzo wychodziło. Najokropniejsze było to, że ile razy Harry się smucił, oni szybko zmieniali temat, co im źle wychodziło. Nawet pani Weasley jakoś próbowała Harry’ego pocieszyć, robiąc pyszne obiady, kolacje i śniadania, ale Harry zawsze chodził smutny. Gdy pytał o coś, zawsze przez „przypadek” Hermionie, lub Ronowi zdarzało powiedzieć coś, co dotyczyło Syriusza i jego śmierci.
Harry nie mógł powstrzymać myśli o tym, że to on dopuścił do tego, że jego ojciec chrzestny umarł. Gdyby otworzył prezent od Syriusza było by zupełnie inaczej.
Tonks myślała tak samo. To ona walczyła z Bellatrix Lestrange, więc myślała, że gdyby wygrała Bellatrix nie zabiłaby Syriusza. W domu przy Grimund Place 12 było smutno, jak pogoda na dworze. Wczoraj były urodziny Harry’ego. Od Rona dostał wyświetlaczkę czasu, wyświetlała ona wszystkie możliwe czasy na ziemi, a Harry nie wiedział, po co najlepszy przyjaciel dał mu taką rzecz. Od Hermiony Harry dostał księgę wszystkich mioteł na ziemi, gdzie na honorowym miejscu była jego miotła, Błyskawica. Były tam ruchome zdjęcia graczy, i z meczów Qiditcha. Harry ucieszył się oczywiście, ale później przyszła ta okropna myśl, to Syriusz dał Harry’emu Błyskawicę. Od Ginny Harry dostał figurkę, która ruszała się przy każdym zaklęciu „Witento ”. Pani Weasley zrobiła Harry’emu wielki tort. Dostał jeszcze wiele prezentów, a były tam również śmieszne małe cukiereczki, jak się je połknęło, zaraz robiło się niedobrze i Harry podziękował i wyrzucił szybko cukiereczki do kosza.
1 sierpnia Harry również spotkał się z Tonks. Wydawała się tak samo przygnębiona jak on. Metamorfoza jej to była dziewczyna z rudymi włosami i piegami, której Tonks wyraźnie nie znosiła.
Ale wróćmy do rzeczy, którą Ron miał pokazać Harry’emu. Było to zdjęcie całej rodziny Weasley’ów, gdzie znajdował się również Harry, Lupin, Tonks (jeszcze wesoła) i Syriusz.
- Ron…- powiedział zaskoczony Harry
- Tamta rzecz to nie był prawdziwy prezent na urodziny.. To był taki mugolski przyrząd, który pewnie by ci się nie przydał.. To jest twój prawdziwy prezent na urodziny. – powiedział wesoły Ron.- To zdjęcie z ostatnich świąt Bożego Narodzenia.
- Ron.. Skąd masz to zdjęcie?- zapytał Harry
- Znalazłem w pokoju Syriusza. Było tam jeszcze to- wyciągnął z kieszeni lusterko.
Harry popatrzył przez chwilę na lusterko i wyjął z kieszeni takie samo.
- Syriusz mi je dał- powiedział- Przed wyjazdem do Hogwartu w zeszłym roku.
- Naprawdę?- zapytał Ron- To było to zawiniątko tak?
- I na tym polega mój błąd...- powiedział Harry- że nie otworzyłem tego..
- Harry, przestań się obwiniać w końcu!- krzyknął Ron- Mnie i Hermionę, wszystkich to denerwuje!
- Dokładnie...- Do pokoju weszła Hermiona niosąc zbiór kilkunastu książek- przepraszam, za to, że wam przeszkodziłam, ale musiałam ci to powiedzieć, na terenie Zakonu Feniksa jest sługa Voldemorta!
- CO?- krzyknął Harry – Nie!
- Mieliśmy ci to powiedzieć wcześniej, ale nie było odpowiedniej chwili, wróciłeś wczoraj do Zakonu i były twoje urodziny.. To było by nie elegancko tak psuć ci tego dnia.. – mówiła Hermiona
- Ale.. Kto to jest?!- zapytał Harry
- Nie wiadomo.. Znaczy.. Nadal o tym mówią, a ty masz prawo wiedzieć..
- Przecież.. Oni mogą zabić nas wszystkich.. To jest...- mówił Harry podenerwowany teraz już nie przez śmierć Syriusza, ale przez rzecz, którą powiedziała mu Hermiona
- Chyba będziemy musieli stąd wyjechać do Nory.. Tu będą się odbywały tylko zebrania Zakonu...
- Kiedy?
- No, wiesz, wyjeżdżamy dzisiaj..- powiedział z tyłu Ron
- Och...- Harry usiadł na krześle myśląc.
Miał wiele smutnych chwil. Nawet bardzo smutnych.. Już nie mówię o bandzie Dudley’a i ich gonitwach, tylko, o Voldemorcie, śmierciożercach..
-Idź się lepiej pakować, Harry.. Nie martw się.. Jakoś go znajdą..- pocieszyła Harry’ego Hermiona.
***
Wyjechali wieczorem i Harry myślał tylko o tym, co może się stać, gdy nie złapią śmierciożercy.. Obok niego siedział Lupin i nie wiadomo skąd niósł zieloną teczkę.
Gdy przyjechali do Nory Lupin wręczył Harry’emu tą teczkę i powiedział, żeby jej stale pilnował. Harry zaskoczony wziął teczkę i zauważył, że ona nic, zupełnie nic nie waży..
------
Dobrze, mam dla Was napisaną przezemnie 6 część Hp, pt "Harry Potter i miecz Gryffindoru". Mam napisany jeden kolejny rozdział. Przepisze go niedługo!