Witam. Oto moje opowiadanie. NIe będę się bardzo rozpisywał, prosiłbym jednak o komentarze i krytykę. Wytykajcie mi błedy, a ja będę starał się je poprawiac. To tyle.
WSTĘP
Wielu Nas było w dawnych czasach. Ludzie jednak Nas znienawidzili, twierdzili bowiem, iż jesteśmy diabelskimi bestiami..... Dziś jedynie jedno, głeboko w górach ukryte miasto Nasze pozostało.... Vannenpulius..... Ostatni bastion Naszej cywilizacji.... Ludzie jednak niewiedzą iż zaszły drastyczne zmiany. Zmieniliśmy się. Nie zmieniamy już postaci. Nie musimy czekać na odpowiedni moment, by atakować. Odmieniliśmy się. Światło księżyca nie ma już żadnego wpływu. Teraz jesteśmy pod prawdziwą postacią. Ludzie myślą, że już dawno wyginęliśmy. Nie wiedzą jednak jaką więdzę, przez lat tyle posiedliśmy. Nie ludzie mają się na baczności..... Prawdziwe bestie powróciły..... WILKOŁAKI PRZEBUDZIŁY SIĘ ZE SWOJEGO SPOKOJNEGO SNU. ŻĄDAJĄ ZEMSTY. JEDNYM Z NICH JESTEM JA......
Rozdział I - Vannenpulius
Czerwony blask ognia wpadał do komnaty zamkowej oświetlając całe pomieszczenie. Na łożu leżała jakaś postać. Nie był to jednakże człowiek. Był to wilkołak.
Wilkołak podniósł się z łózka i stanął przy oknie. Rozpościerał się z niego widok na całe Vannenpulius. Wszędzie mnóstwo wilkołaków. Nie krwiożerczych bestii, jak wyobrażali sobie ludzie, leczlecz wilków o budowie podobnej do ludzi, a jednak zwierząt. Wyglądało to jak miasto ale bez ludzi. Wszystkie wilkołaki robiły to co normalni ludzie. Na ogromnym placu na środku miasta stało mnóstwo kramów. Wilki przechadzały się, robiły zakupy. Wyglądało to jak zwykłe miasto, jednak oprócz nietypowych mieszkańców było jeszcze coś.... Vannenpulius leży w samym środku góry wulkanicznej. Jedynym oświeteniem jest cały czas płynąca lava jaśniejąca ze ścian i sufitu tej jakże wielkiej jaskini.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonu z wieży zamkowej. Czas na śniadanie.
Ausirius (bo tak zwano ów wilkołaka) wyszeł z komnaty. Doszedł do kamiennych schodów prowadzących do podziemi, gdzie sala jadalna się mieściła. Nie doszedł jednak do połowy, gdy usłyszał za sobą czyjeś kroki. Odwrócił się i spojrzał biegnącego w jego stronę wilkołaka.
- Antius! Czemu się tak śpieszysz?
- Mam dla ciebie wiadomość. - Rzekł stając przy Ausiriusie - A nawet dwie.
- Mów zatem. Zawsze masz dla mnie dobre wieści.
- Nie inaczej. Pierwszą sprawą jest to iż wybieram się z niewielką grupką na łowy. Nie wybrałbyś się ze mną? Jesteś w końcu jednym z najlepszych wojowników.
- Z przyjemnością. Kiedy?
- Dziś wieczór. Tóż po posiłku.
- Dobrze, przygotuję się do tego czasu. A druga wieśc?
- Zostałeś zaproszony na adiencję u Najwyższego.
W tym momencie Ausirius stanął jak wryty, bowiem na audiencję Najwyższy będący najlepszym wojownikiem i przywódcą zapraszał niewielu. Ausirius nie zadawał jednak więcej pytań, gdyż stanęłi przed otwartymi drzwiami prowadzącymi do sali jadalnej. Była średnich rozmiarów, bowiem jadali tu tylko wojownicy i wilki mające jakieś znaczenie w państwie.
Tutaj oba wilki rozstały się. Ausirius bowiem siedział gdziś pośrodku ogromnego stołu. Antius siedział bliżej Najwyższego, gdyż należał do straży. Prawie wszyscy już siedzieli ucztując. Głośno mówiono o wojnie, do której na pewno dojdzie i to w niedługim czasie. Wojny między wilkołakami a ludźmi.
Ausirius usiadł na swoim miejscu i zabrał się do jedzenia. W międzyczasie wypytywał się innych, dlaczego akurat teraz rozmawiają tylę o tej wojnie. Zawsze o niej mówiono, ale nie tak jak dziś. Coś się musiało stać. I to zaproszenie na audiencję.
- Szkoda, że nie ma tu Astiusa. On wiedziałby, co się dzieje. Ciekawe, gdzie on może teraz być?
Ausirius począł rozmyślać, to o swym bracie, Astiusie, to o wojnie, to o dzisiejszych łowach. Na rozmyśleniach tych zeszła mu cała uczta. Gdy zaczęto się rozchodzić, podniósł się z miejsca i pośpiesznie udał się swojej komanty...