*4 styczeń
Godzina 13:43
Dzisiaj czwartek, a co najczęściej robię w czwartek? Oczywiście chodzę do babuni na ciasteczka. Ale babcia dzisiaj nie będzie czekała na mnie z ciasteczkami. Matka zabrniła mi ją odwiedzić. Siedzę więc sobie z tym dzienniczkiem sącząc lurowatą herbatę. Jak zwykle spiesząca się mama i jej "Tylko nie wychodź z domu" pozwoliło mi porozmyślać w ciszy. Ten błogi stan około godziny dwunastej przerwał mi dzwonek do drzwi, zza których ukazał się pan M. z pudełkiem czekoladek. Opowiedziałam mu o wczorajszym dni, a on tylko się uśmiechnął. I tak oto wyszedł z uśmiechem od ucha do ucha, gdy podziękowałam mu za odwiedziny. Później zadzwonił telefon, oczywiście jakaś ciotka, nie wiem która bo według matki każda jej koleżanka jest dla mnie ciocią. Coś gadała, że ma fajne książki dla mnie i że przyniesie wieczorem, jak przyjdzie moja matka, a później w słuchawce rozległ się chichot, przesłodzone pożegnanie i trzaśniecie słuchawki.
Godzina 18:32
Mama wpadła z ową 'ciocią', która popatrzyła na mnie z daleka, jakby miała się zarazić, podała mi książki i wyszła bez słowa. Później śmiechy zza drzwi przeszywały moją głowę. Świat przez chwilę zakręcił się, a ja puściłam pawia na świeżo wypraną kołderkę. Zawołałam matkę, która z obrzydzeniem wyniosła pościel do łazienki przy okazji mówiąc "mogłaś chociaż na podłogę, nie wiedziałaś, że wczoraj prałam?!". Weszła ta ciociunia wspaniała, zobaczyła sytuację i wyprzedzając mamę w drzwiach wpadła do łazienki w celu kucnięcia przy klopie "bo dostała mdłości". Po minucie po cioteczce nie było śladu.
*5 styczeń*
Godzina 16:43
Dzisiaj zrobiło się ciepło. Śnieg z dachów zaczął się topić, a ulice z szaro-białych stały się czarne. Matka wróciła wcześniej z pracy.
-Jadłaś coś?
-Nie.
-Aha. [kwadrans ciszy] Wiesz, jutro przychodzi do nas nowy mieszkaniec... Będzie mieszkał w pokoju twojej siostry, która przecież mieszka w internacie, więc gdy przyjedzie, będzie miała rzeczy u ciebie. Przeniesiemy jej łóżko...
-Kto?!
-Student, dzisiaj go spotkałam, a z tydzień temu dałam ogłoszenie, bo nie mają gdzie zamieszkać, wszystko zajęte...
-Nawet mi nie powiedziałaś?!
-Uspokój się! To mój dom, więc ... Będziesz w swoim pokoju i nawet nie będziesz wiedziała, kiedy jest a kiedo go nie ma. Podobno jest uczciwy, spokojny...
To tylko fragment rozmowy, mi już jest lepiej. To do jutra, idę się pouczyć.
*6 styczeń*
Godzina 19:23
Rano wyszłam na kółko przy naszej szkole. Gdy wracałam, będąc przy drzwiach nerwowo szukałam kluczyka, który zawsze pakuje mi rano, bo ja sama zapominam (skleroza nie boli). Kląc w myślach uderzałam pięścią w drzwi. Osunęłam się na podłogę i usiadłam na progu. Ten dźwięk usłyszała gruba sąsiadka z naprzeciwka w różowiutkim szlafroczku i puchatych ciapkach
-Słoneczko, czy nie masz kluczyka? Chodź do mnie na rosołek!
Na sam dźwięk jej głosiku moje wnętrzności poruszyły się i myśląc o jej okropnym rosole z wielkimi okami na powierzchni zamdliło mnie. W tym samym czasie otworzyły się drzwi do mojego mieszkania i wpadłam do środka. Szybko wstałam przerażona. W drzwiach ukazał się chłopak w szlafroczku. Ich wzrok się spotkał. Sąsiadka powiedziała:
-Ooo... to może we dwoje przyjdziecie? Dzisiaj nagotowałam dużo, hihihi.
Pewnie była przecena makraronu, albo coś... - pomyślałam. Wpadłam do domu jak najszybciej i zatrzasnęłam drzwi.
-Przepraszam, brałem prysznic. To ty musisz być...?
-Tak.
Odłożyłam plecak i zajrzałam do lodówki. Na półce stała miasa z obiadem do odgrzania.
-Skąd ty masz kluczyk? - pytałam
-Twoja mama mi dała dzisiaj rano.
-No tak, mogłam się domyśleć.
Usiadłam i zjadłam zimne kawałki mięsa.
-Może napijesz się herbaty? - uśmiechnął się.
-To TY mnie się pytasz? W moim domu? - udawałam spokojną.
-No... yyy... Teraz to jest też mój dom... hmm... tymczasowy. Nie pomyśl o tym źle, ale myślę, że teraz mogę zaproponować ci herbatę.
Odłożyłam jedzenie. Kiwnęłam głową jak zahipnotyzowana, widząc przez korytarz wnętrze pokoju mojej siostry, gdzie miał zamieszkać. Wszystko lśniło taką czystością, że nie dałoby się znaleźć tam nawet okruszka.
-Hmm... Co tak obserwujesz?
-N... nic. Tak tylko patrzę - oderwałam wzrok od pomieszczenia - to ty sprzątałeś?
-Tak...
Wyszłam do swojego pokoju, na którym nie dało się znaleźć wolnego miejsca na dywanie. Wszedzie walały się ubrania, gazety.
-Słodzisz? - zobaczył, że jestem zamyślona i spytał, mimo, że wiedział, że już słodziłam...