To opowiadanie mam już skończone i pewnie wyślę je, na jakiś beznadziejny konkurs literacki, koleżanki mi mówią, że to jest świetne. A wiec teraz jeszcze zapytam was.
Jest to kontynuacja innego opowiadania, którego jednak nie będę tu umieszczac, bo jest strasznie nudne. Pozdrowienia!
1. - Magda! –a więc już wiemy, jak nazywa się bohaterka tego opowiadania. Chcę wam powiedzieć, że jest to opowiadanie o drodze do akceptacji i w pewnym sensie o przyjaźni. A więc zacznijmy tą opowieść krótką biografią bohaterki – czyli Magdy Bukowskiej.
Magda była blondynką o piwnych oczach i z wielkimi ambicjami (ambicje to tutaj „pragnienie twórczych osiągnięć”).
Jak na trzynastolatkę i uczennicę I klasy gimnazjum była dość dziwna. Po pierwsze: grała w piłkę nożną (może się to wam wydawać normalne, bo przecież w waszej szkole dziewczyny grają w piłkę, ale tu jest inaczej). Po drugie: wcale nie ubierała się jak „typowa dziewczynka” (to znaczy tutaj: dziewczyna z krótką spódniczką i różową bluzeczką), ponieważ ubierała długie spodnie i trampki (ja bym dodała jeszcze bluzę z kapturem, ale to kwestia gustu). I po trzecie: nie miała przyjaciół.
No cóż, była przecież Natalia i Ala i Julia... Lecz nie czuła tego, że ma przyjaciółkę. Nie czuła tego, że ma kogoś kto by ją zawsze pocieszył, pomógł w trudnych chwilach. No bo przecież one były kiedy było dobrze, ale kiedy było źle pozostawała zupełnie sama ze swoimi problemami.
Magda miała jeszcze jedną młodszą o trzy lata siostrę o imieniu Monika. Coś jeszcze? Może podam datę urodzin? Nie... (15 maj)
A więc tak... Nasza opowieść rozpoczyna się 6 listopada 2006-ego roku...
- Magda! –krzyknęła jakaś blond włosa kobieta trzymając w ręku kanapki zapakowane w torebkę papierową.
- Lecę! –rozległo się wołanie i Magda pojawiła się w drzwiach. Natychmiast chwyciła swoje drugie śniadanie.
- W sklepiku kupię sobie wodę. Mam pieniądze. –wyszczerzyła zęby
Nagle do kuchni –w zielonej piżamie i z czerwonym nosem –weszła długowłosa dziesięcio(i pół)latka z pudełkiem chusteczek w jednej ręce a książce w drugiej.
- Dzień dobry wszystkim. –uśmiechnęła się jak to robią te kobiety w reklamach proszku do prania –Co na śniadanie?
- Kanapki. –burknęła Magda –Ciesz się, że nie musisz iść do szkoły. Ja mam dzisiaj karteczkę z historii...
- Biedna dziewczynka. –mruknęła Monika wrzucając kolejną zużytą chusteczkę do kosza.
- A jak bardzo... Dobra mamo, ja lecę. Taka pogoda, że się nie chce wychodzić. No... To cześć! – Magda zdążyła ubrać kurtkę, buty i opaskę z materiału.
Zarzuciła plecak na ramię i wyszła.
- Pa. –rzuciła Monika i zjadła kolejną kanapkę, a następnie popiła wszystko ciepłą herbatą owocową –No co?
Magda skręciła w boczną uliczkę i już ukazało się jej gimnazjum z dużymi oknami. Przed szkołą gawędziły sobie wesoło drugoklasistki. Kiedy tylko zobaczyły blondynkę wybuchły głośnym śmiechem, a Magda dałaby sobie rękę uciąć, że właśnie rozmawiały o piłce nożnej.
Weszła do budynku i –nie patrząc się na nikogo –zaczęła się wspinać po schodach.
Nagle ujrzała przed sobą wysokiego blondyna i zdała sobie sprawę, że na niego wpadła.
- Uważaj. –rzucił lekceważąco i ominął ją .
Zaś Magda posłała mu spojrzenie pełne litości i zaczęła wchodzić dalej.
W końcu zobaczyła drzwi, na których napisane było „klasa Ia” i poczuła nieopisaną radość. .
Już widziała Natalię, Alę i Krzysztofa. Rozmawiali o czymś...
Nie, lepiej im nie przeszkadzać...