Bardzo się cieszę z tego, że opowiadanie się wam podoba i umieszczam następną część Jest może odrobinę dziwna - a szczególnie to opowiadanie Joasi - Ach, to było piękne! Piękne! Jak ty umiesz wymyślać takie rzeczy!
- Nie wiem... Przychodzi czasem taka chęć, na wymyślenie historii. A poza tym cieszę się, że podobała ci się historia miłości Lancelota i Gertrudy. Czy nie jest za długa? Muszę ją napisać w zeszycie, bo zapomnę.
- Słuchaj, Joasia, musimy chyba wracać do rodziców. Chyba martwią się o nas, czy nie zabłądziłyśmy. Jutro poniedziałek i wiesz czego nie mogę się doczekać? Podobno nasza klasa razem z trzecią „a” ma iść na przestawienie! Pamiętasz, pani mówiła w czwartek...
- Nic nie słyszałam o przedstawieniu. Ale dobrze, że nie będzie trzeciej „b”, bo oni są okropni, nie? Na pewno by przeszkadzali. Ale chodźmy do domu. Może wymyślę opowiadanie o siostrze Gertrudy... Będzie się nazywać, powiedzmy Aleksandra...
- Jesteś pewna, że w średniowieczu było takie imię?
- Nie wiem, ale możemy sobie to wyobrazić. Imię „Joanna” też podobno jest ze średniowiecza. Co do twojego imienia, Łucja, nie mam pewności. Trzeba będzie zapytać się, gdy będziemy już chodzić do czwartej klasy, pani od historii. Ale na razie musimy żyć w błogiej nieświadomości... Ładnie to zabrzmiało, prawda?
- Ślicznie zabrzmiało. Gdybym wiedziała, jak ubierali się ludzie w średniowieczu, narysowałabym Gertrudę, Lancelota i siostrę Gertrudy. A może jeszcze rycerza nieprzyjaciół i ojca Gertrudy... A Gertruda miała matkę?
- O, nie zastanawiałam się nad tym. Ojciec rządził w ich domu, ale powiedzmy, że Gertruda miała matkę, która była tak samo piękna jak ona. Jej matka – nazwijmy ją Eleonora – wyglądała na młodą dziewczynę i podobno, gdy umarła w wieku siedemdziesięciu lat, na jej włosach nie było ani jednego siwego włosa...
- Ha, ciekawe. Narysuję ich, gdy tylko będę wiedziała, jak się wtedy ubierali ludzie.
- Tata ma mi kupić na Boże Narodzenie książkę o średniowieczu. Może tam będzie też coś o imionach. Chciałabym też wiedzieć, kim naprawdę był Sir Lancelot.
- Ach, święta dopiero za trochę więcej niż trzy miesiące. Popatrz, już niedługo październik, a drzewa wyglądają, jakby nadal było lato.
- Dziewczyny, wiecie, że Kuba Janik odprowadził wczoraj Elkę ze szkoły? Wyobrażacie sobie to? – zapytała wyraźnie podekscytowana Agnieszka. Łucja posłała jej spojrzenie pełne ironii.
- Mi się zdaje, że Kuba wcale nie chciał jej odprowadzać. –uśmiechnęła się Kinga – Jest przecież dosyć mądry, żeby zrozumieć, że Elka nie jest... odpowiednia... Może i wygląda ładnie, ale...
- Chciałam powiedzieć to samo. Kiedyś ją lubiłam, ale teraz zauważyłam, że ona ma okropny charakter. Mam nadzieję, że on odprowadził ją tylko dlatego, bo ona tak chciała.
- Dziewczyny, mamy taki ładny dzień! Kiedy tylko widzę taki dzień, wcale przestaje mnie obchodzić, że Monika dzisiaj ukradła mi mój najładniejszy ołówek. Wy też nie myślcie o Elkach, Kubach i okropnych charakterach! –zawołała Joasia i pobiegła przed siebie – Prawda, że dzień bez wspominania o nich, jest bardzo udany?!
- Mamy tyle lekcji do zrobienia... –zaczęła narzekać Kinga – A jutro aż pięć lekcji, w tym krótki sprawdzian. Nie lubię chodzić do szkoły, choćby ze względu na to.
- Ale mamy dopiero wrzesień. Ja bardzo się cieszę, gdy mogę odrabiać lekcje, bo przez wakacje w ogóle tego nie robiłam. –uśmiechnęła się Łucja
- Wy zawsze jesteście nastawione optymistycznie. – zaśmiała się Agnieszka – Nie wiem, jak wam się to udaje, bo ja bardzo często narzekam, nawet nieświadomie.
- Wymyśliłam ostatnio historię o dziewczynce, która cały czas narzekała. Wolę jej wam nie opowiadać, bo jest bardzo smutna i... ach, popłakałam się wymyślając ją!
- Asiu, to pewnie dlatego w nocy słyszałam, jak ktoś płacze?
- Tak, dokładnie, to byłam ja. Historia ta była o księżniczce... Księżniczka nazywała się Anna... Naprawdę chcecie, abym wam to opowiedziała? –zapytała jeszcze odrobinę niepewnie
- Joasia, my mogłybyśmy słuchać twoich opowiadań całymi godzinami. –zaśmiała się Kinga –A z twojej twarzy widać, że naprawdę chcesz nam ją opowiedzieć.
- Więc ta księżniczka ciągle narzekała. Raz powiedziała, że jej sukienki mają za mało falbanek. Gdy przestraszone krawcowe doszyły więcej falbanek, dziewczynka wściekła się i krzyknęła, że teraz falbanek jest za dużo. Narzekała, że słońce za mocno świeci, że deszcz pada zbyt głośno i że jej lalki wyglądają jak żywe dziewczynki. Powiedziała wtedy „Nie chcę obudzić się w nocy przestraszona, że zobaczyłam ducha! Proszę zrobić coś z tymi lalkami, aby nie patrzyły się na mnie tak... tak, że myślę, że one są żywe i chcą mnie przestraszyć”. Osoby zaangażowane w wyrób lalek zrobili z nimi co trzeba. Jednak w pokoju królewny została jeszcze jedna lalka o „żywych” oczach. Księżniczka zobaczyła ją tam, gdy kładła się spać i wielce się wściekła. Zapaliła lampę i rozbiła lalkę na drobne kawałki – wtedy były lalki z porcelany –Nagle usłyszała głos, który mówił „Pożałujesz, narzekająca księżniczko, pożałujesz!”. Księżniczkę nie przejęło to i zaczęła narzekać na to, że w jej pokoju słychać dziwne odgłosy i to pewnie zasługa kucharek. Następnego dnia narzekała na herbatę, ciasteczka i deszcz, który teraz był zbyt cichy. Wieczorem znów zobaczyła lalkę – tą samą lalkę, którą rozbiła poprzedniego wieczora. Kolejny raz się wściekła i rozbiła lalkę. Kawałek rozbitej porcelany wbił się jej w nogę i zaczęła narzekać na to, że w tym domu nikt nie dba o porządek. Usłyszała jeszcze cichy głos „Pożałujesz narzekająca księżniczko, daję ci jednak jeszcze jedną szansę!”. Nie przejęła się tym i następnego dnia znów narzekała. Wieczorem lalka leżała na łóżku, a jej „żywe” oczy wyglądały strasznie w blasku księżyca. Wtedy dziewczyna chwyciła lalkę i wyrzuciła ją przez okno. Lalka rozpadła się na drobne kawałki i rozległ się głośny pisk. Księżniczki nie znaleziono nigdzie, ale jej historia pozostała. – Joasia zakończyła swą opowieść, a jej wielkie oczy patrzyły się w przestrzeń w dziwnym zamyśleniu.