Cisza. Niespodziewana cisza zapadła w dużym domu za osiedlem, gdy rodzice wyszli. Klaudia usiadła na blacie kuchennym i przymknęła oczy, wsłuchując się w ciszę, która zapanowała w domu.
Nie ma nikogo oprócz niej.
Nagle poczuła się niesamowicie samotna. Nie miała koleżanek, do których mogłaby zadzwonić, jak to zdarzało się w Krakowie. Kraków... Ciekawe, co by było, gdyby nagle tam pojechała i pojawiła się w drzwiach swojej klasy? Znajomi już jej nie pamiętają. W końcu dlaczego nie chcieli pisać do niej, choć solennie przyrzekali przed wyjazdem Klaudii do Bielska?
Nagle Klaudia zatęskniła do Krakowa. Nie myślała, że będzie tęsknić za nim i za małym mieszkaniem na obrzeżach miasta, za szkołą, za koleżankami...
Myślała, że mniejsze miasto jest lepsze od większego. Może i tak było, ale ona zdecydowanie wolała Kraków. Pod wieloma względami.
Nagle Klaudia usłyszała szczęk kluczy i odgłos otwieranych drzwi. Zeskoczyła z blatu. Smutek i samotność minęła, gdy w progu zobaczyła babcię. Pani Aniela położyła na ziemi wielką, zapchaną torbę na zakupy, a Pikuś rzucił się na Klaudię z wesołym szczekaniem.
- Pomyślałam, że będziesz się czuć bardzo samotna po wyjeździe rodziców, dlatego spakowałam torebkę, wzięłam Pikusia –pies, który właśnie lizał Klaudię po twarzy, szczeknął wesoło –poszłam do sklepu i kupiłam coś do jedzenia. Urządzimy sobie małą ucztę i powiesz mi, co się dzisiaj wydarzyło w szkole. Widziałam, że nie chciałaś rozmawiać przy mamie. A teraz jej nie ma, wróci dopiero za miesiąc, a więc możesz mi wszystko spokojnie opowiedzieć.
- Dobrze, babciu... W sumie, nie wiedziałam, jak tu wytrzymam: zupełnie sama, bez żadnego towarzystwa. Jakbym miała przyjaciółkę, mogłaby tu do mnie przychodzić i byłoby super, ale tak się składa, że nie mam przyjaciółki. – weszły do kuchni. Pani Aniela położyła zakupy na stole i jej wzrok padł na talerz z kanapkami.
- Twoja mama robiła? –spytała babcia, kiwając ze smutkiem głową
- Tak. –odpowiedziała Klaudia.
- Twoja mama nie umie robić kanapek. Grubo ukrojona szynka, jeszcze grubiej ser, masło nierówno... Trzeba ci zrobić coś porządnego do jedzenia.
- A... kiedy zjem kanapki mamy? –spytała dziewczynka i wyszczerzyła zęby.
- Jak będziesz głodna, a mnie tu nie będzie. –odpowiedziała babcia.
Kilkanaście minut później siedziały przy stole i jadły kanapki z sokiem rabarbarowym.
- Znalazłam moje stare opowiadanie... –zaczęła Klaudia, gdy już zjadły.
- Jest dobre? –spytała rzeczowo babcia, marszcząc brwi.
- Przeczytałam je i wydawało mi się za nudne i za długie, dlatego je skróciłam i poprawiłam kilka błędów.
- I jest dobre, tak?
- Znaczy... –mówiła Klaudia, lekko zdziwiona poważnym tonem babci – Myślę, że tak, chociaż fabuła...
- Przynieś je tutaj. –rozkazała pani Aniela i uśmiechnęła się wesoło. Po przeczytaniu uśmiechnęła się jeszcze weselej i powiedziała:
- Nie mnie tutaj stwierdzać, czy dobre, czy nie, ale bardzo mi się to podoba. A szczególnie koniec, chociaż to opowiadanie nie jest zbytnio realistyczne. Jest zakochana w jakimś gościu, a potem nagle umiera, a gość, nieświadomy jej miłości, nie przychodzi nawet na pogrzeb. Tragiczna miłość po prostu. Zanieś opowiadanie polonistce, opłaca się. Nie mogę, moja wnuczka pisarką!
-„ A Karolina powiedziałaby: „nieszczęsną pisarką”...”-pomyślała Klaudia z goryczą.